Kiedy sięgałam po „Zaginione z Willowbrook” miałam za sobą lekturę kilku lekkich powieści o miłości. Nie byłam przygotowane na tak silne zderzenie z zupełnie innym, przygnebiającym klimatem.
Gdy Sage dowiedziała się, ze jej siostra bliźniaczka żyje, a informacja o jej śmierci okazała się kłamstwem wymyślonym przez ich matkę, dziewczynę ogarnął gniew. Tym bardziej, ze dowiedziała się tego przypadkiem, podsłuchując ojczyma. Rosemary żyje, ale mieszka w ośrodku dla psychiczne chorych w Willowbrok. I właśnie zaginęła.
Willowbrook było jedną z miejskich legend. Miejscem, którym straszy się dzieci. Gdzie oddaje się te chore i niechciane. Gdzie może grasować seryjny morderca… Jednak Sage wiedziała, ze musi tam jechać, musi pomóc w poszukiwaniu siostry, musi na własne oczy zobaczyć, ze Rosemary żyje.
Kiedy Sage wreszcie dotarła do szpitala, łatwo było sobie wyobrazić przerażenie głównej bohaterki. To, co musiała tam przeżyć, było straszne i upokarzające. Dobrze, ze się nie poddała, ze miała jeszcze nadzieję i swój cel, coś co nie pozwalało jej na długo pogrążać się w beznadziei, co dawało jej siłę do przeżycia kolejnego dnia w tym piekle.
Bo szpital psychiatryczny w Willowbrook to było piekło. Przeludniony, z brakami w personelu. Pacjenci byli tam odczłowieczani, obdzierani z godności. Opisy sal, traktowania pacjentów sprawiał, ze tym razem nie podjadałam podczas czytania. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, ze ten największy na świecie ośrodek dla chorych psychicznie istniał naprawdę. Stal się tłem rozgrywających się tam fikcyjnych wydarzeń
Podobało mi się to, ze akcja książki rozgrywała się w latach 70. XX wieku, ze nie były to tylko retrospekcje, tylko cala książka miała klimat tych czasów. Kiedy jeszcze nie każdy nasz krok był łatwy do odtworzenia. Kiedy można było zniknąć. Podobało mi się także, jak zmieniała się główna bohaterka. Ze zbuntowanej, obrażonej na cały świat nastolatki stała się osobą, która musi walczyć o swoje przetrwanie. Dla której najważniejsze stało wyjaśnienie tego, co się stało z jej siostrą bliźniaczką. Która ciągle znajdowała w sobie siłę w sytuacji, w której wiele osób by się poddało.
„Zaginione z Willowbrook” to świetny thriller, bardzo klimatyczny, który wciągnął mnie od pierwszych stron. Dostałam te wszystkie mroczne uczucia, których oczekiwałam po tej historii. Ale były też inne emocje, których się nie spodziewałam. Autorka wielokrotnie mnie zaskoczyła, nawet wtedy, kiedy już myślałam, ze wszystkiego się domyśliłam i nic mnie już nie zaskoczy.
Za możliwość przeczytania tej przerażającej historii dziękuję TaniaKsiazka.pl, Jeśli szukacie innych powieści w tym klimacie, zajrzyjcie do ich zakładki z thrillerami.
Ellen Marie Wiseman „Zaginione z Willowbrook”
Tytuł oryginalny: The Lost Girls of Willowbrook
Tłumaczenie: Ewa Borówka
Wydawnictwo Kobiece
Data premiery: 28.06.2023
Liczba stron: 456
ocena: 9/10