„Zginę bez Ciebie” autorstwa Roberta Ostaszewskiego to pierwszy tom cyklu o podkomisarzu Konradzie Rowickim (to już drugie wydanie tej powieści, miałam okazję już ją czytać kilka lat temu, recenzję znajdziecie tu– Jagoda). Jest to powieść kryminalna, której główny watek zadziwia i intryguje od samego początku, bo nic nie jest takie oczywiste, jak się wydaje.
Akcja powieści rozgrywa się w Ciechanowie, małym miasteczku, gdzie niewiele się dzieje. Do komendy nadchodzi zgłoszenie o samobójstwie młodej dziewczyny. Sprawa wydaje się błaha, ale podkomisarzowi coś w niej nie pasuje. Denatka okazuje się córką wiceprezydenta miasta, a to nie wróży nic dobrego i dlatego staje się sprawą priorytetową. Nieoczekiwanie ojciec zmarłej zaczyna naciskać, aby jak najszybciej zamknąć śledztwo. Konradowi wydaje się to bardzo podejrzane i mimo zaleceń od przełożonych, aby zamknąć sprawę, prowadzi ją dalej na własną rękę. Jest osamotniony w tym co robi, ale uparcie dąży do tego, aby rozwikłać zagadkę samobójstwa młodej dziewczyny i jak się okazuje nie jedynej…
Jest to wyjątkowo lekki kryminał, który zainteresował mnie od samego początku. Historia bardzo ciekawa, bo trochę odbiega od tego, co do tej pory znajdowałam w powieściach tego typu. Momentami niektóre opisy mnie trochę nużyły, ale potem następował zwrot akcji i dalej wciągałam się w perypetie podkomisarza. Jak dla mnie dużym plusem jest sposób, w jaki autor wykreował głównego bohatera. Niby typowy glina, który pracuje, bo musi, ale jednak sumiennie wykonuje swoje obowiązki. Tak naprawdę okazuje się interesującym facetem, który wiele w życiu przeżył i to rzutuje na jego podejściu do życia. Jego styl, sposób mówienia i opisy prozaicznych czynności sprawiają, że jest po prostu autentyczny. Ciekawym wybiegiem autora, który urozmaicił całą książkę, są „zapiski depresjoholika”, które prowadzi Konrad i dzięki temu jeszcze lepiej go poznajemy.
Niby wszystko się zgadzało, ale coś nie do końca mi pasowało. Nie potrafię tego nazwać, ale momentami trochę się nudziłam, czytając „Zginę bez Ciebie”, a ja uwielbiam pozycje, od których nie mogę się oderwać. Generalnie jest to dobra lektura po, którą warto sięgnąć i przyznam się szczerze, że chętnie poznam kolejne tomy o losach podkomisarza Rowickiego, bo jednak zaintrygował mnie na tyle, że chcę wiedzieć co będzie dalej. Polecam:)
Ewa
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Harde.