Beata Majewska „Moja twoja wina”

moja twoja winaZdrada męża rozbiła poukładany świat Uli na drobne kawałeczki, choć początkowo wydawało się jej, że wszystko z powrotem posklejała i ich małżeństwo nadal będzie mogło jakoś funkcjonować. A teraz nagle wylądowała sama w zaniedbanym domu na wsi, mając wsparcie jedynie w przyjaciółce i nowo poznanej sąsiadce. Gdy poznaje Michała, nie od razu zaczyna dostrzegać w nim osobę, której mogłaby zaufać, zresztą mężczyzna ma swoje tajemnice. I ma z Ulą więcej wspólnego, niż początkowo się mogło wydawać.

Przeprowadzka na wieś nie rozwiązała problemów Uli. Kolejne niepomyślne przypadki doprowadziły do eskalacji tragedii. Los zesłał na bohaterów więcej, niż mogli znieść, nie licząc się z ich uczuciami i pragnieniami. I to mój jedyny zarzut wobec tej powieści. Podobał mi się w niej realizm, prawdziwi bohaterowie, trafnie scharakteryzowana wieś i jej mieszkańcy, ich zachowanie wobec przybyszów. A ten nagły splot tylu nieszczęśliwych wypadków trochę zepsuł to wrażenie. Choć starałam się pamiętać, że życie pisze nieprzewidywalne scenariusze i właściwie wszystko może się wydarzyć.

Główna bohaterka daleka była od ideału. Zresztą miała tego pełną świadomość. Gdybym nie wiedziała, ile ma lat, określiłabym ją jako kobietę po czterdziestce, tak odbierałam jej własne słowa o sobie, jej przeświadczenie, że najlepsze za nią, brak chęci do walki o siebie. To nie jest postać, którą się podziwia, Ula była ustępliwa, naiwna, pozbawiona wiary w siebie. Ale jednego nie można było jej odmówić. Ula była dobra, nikogo nie krzywdziła i dbała, by nikt nie był z jej powodu nieszczęśliwy.

Poczucie winy z jednej strony uczy pokory. Pozwala przypomnieć sobie, że nikt nie jest idealny, że wszyscy popełniamy błędy i że powinniśmy się bardziej starać. Ale jeśli nie jest wyważone i podparte choć umiarkowaną wiarą w siebie, może doprowadzić do depresji. Bo jak żyć ze świadomością, że to z mojej winy stało się coś złego? Jak nie analizować ciągle tych samych kluczowych momentów, szukając innego wyjścia z sytuacji? Desperacko pragnąc poznać rozwiązanie, które nie doprowadziło by do tragedii… Ula musiała się wiele nauczyć, by po tylu niepomyślnych wydarzeniach mieć odwagę zawalczyć o siebie.

Powieść Beaty Majewskiej czytało się szybko i lekko, choć tematyka do lekkich nie należała. „Moja twoja wina”, mimo wielu smutnych wydarzeń, wobec których nie sposób było zachować obojętność, wydała mi się bardzo życiowa i niekoloryzowana. Przeprowadzka na wieś nie wiązała się z zamieszkaniem w ślicznym domku, lecz w brzydkim topornym budynku. Zupełnie przeciętna bohaterka nie okazała się nagle superwoman, choć musiała wykazać się siłą. Jednak ta miejscami przygnębiająca historia daje nadzieję. Przypomina, że niekoniecznie trzeba być pięknym, pewnym siebie i przebojowym, by mieć szansę na spotkanie kogoś, kogo warto obdarzyć miłością. Że zawsze trzeba mieć nadzieję, bo los bywa zaskakujący. I, że czasem trzeba się odważyć i pozwolić komuś zostać plastrem na złamane serce.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Książnica.

Beata Majewska „Moja twoja wina”

Wydawnictwo Książnica
Data premiery: 20.06.2018
Liczba stron: 352
ocena: 7/10 (bardzo dobra)