Katarzyna Bonda „Lampiony”

lampionyNa początek chciałabym Wam przypomnieć dwie poprzednie recenzje cyklu o Saszy Załuskiej: „Pochłaniacz” (tom 1) i „Okularnik” (tom2), i ostrzec, że tę serię czyta się wyłącznie po kolei! Dopiero teraz spokojnie mogę Was zaprosić na recenzję najnowszej książki Katarzyny Bondy!

Sasza Załuska po nieudanej akcji w Hajnówce, nieoczekiwanie otrzymała od przełożonych kolejną szansę i zadanie do wykonania: stworzenie profilu podpalacza z Łodzi. Bo Łódź płonie! W ostatnim pożarze zginęło kilka osób, a wiele obiektów zostało zniszczonych. Miasto powoli i niechętnie odkrywa przed Saszą swoje tajemnice. Czy profilerce uda się wykonać zadanie na czas i odzyskać przychylność przełożonych?

Pamiętacie moje oburzenie po przeczytaniu „Okularnika”, dotyczące zakończenia drugiego tomu? Umierałam z ciekawości przez ponad rok, by wreszcie sięgnąć po „Lampiony” i dowiedzieć się, jak potoczyły się losy jednego z bohaterów. I okazało się, że autorka postanowiła jeszcze trochę mnie podręczyć, nie podając tej kluczowej dla mnie informacji od razu, na tacy. Choć właściwa akcja książki dopiero się rozbudowywała, ja byłam od początku cała w nerwach. Jakbym przeżywała najbardziej pasjonujące zakończenie, niecierpliwie czekałam na decyzję autorki.

„Lampiony” to powieść, której należy poświęcić dużo uwagi podczas lektury. Autorka ponownie wprowadza do fabuły powieści wiele wątków pobocznych i ich bohaterów. Z jednej strony daje to wyobraźni pole do popisu, można przebierać w potencjalnych podejrzanych, z drugiej, lekko rozmywa wątek główny. W powieści, poza pożarami (a tu autorka miała rozmach!), dzieje się naprawdę dużo, Katarzyna Bonda starała się uchwycić obecną różnorodność miasta i jego robotnicze korzenie. Opowiadana historia była zabarwiona szarością i smutkiem dnia codziennego, przysłanianego czasem pomarańczową, ostrzegawczą łuną bijącą z pożarów. Autorka poruszyła wiele aktualnych problemów: „czyściciele” kamienic, zderzenie polskich norm z tradycjami imigrantów, bieda często związana z nadużywaniem alkoholu. By jeszcze bardziej podkręcić tę gorącą atmosferę spowodowaną zagrożeniem dla miasta, pojawiły się nawet podejrzenia o terroryzm. Wśród wielu potencjalnych sprawców, wielu znaczących zdarzeń, Sasza miała problem, by odróżnić, który trop jest prawdziwy.

Główna bohaterka przeszła dużą metamorfozę, jest coraz bliższa pogodzenia się z wydarzeniami z burzliwej przeszłości. Zaczyna powoli odnajdywać przyjemność w sytuacjach, które przedtem były dla niej nie do pomyślenia. Przez to stała się bardziej wrażliwa, łatwiej było ją zranić. Na szczęście w pracy nadal starała się pozostać profesjonalistką, działając ze świadomością, że tym razem nie może zawieść pokładanych w nią nadziei. W Łodzi Sasza nie była zaangażowana w śledztwo całą sobą, zajęła się tylko profilowaniem. Była dzięki temu mniej narażona na bezpośrednie niebezpieczeństwo, choć nadal budziła zainteresowanie swoich przeciwników. Z powodu tego zabiegu „Lampiony” nie wyzwoliły we mnie takiej dawki napięcia, jak poprzednie powieści z jej udziałem, choć nadal jestem zadowolona z lektury. Ta pozorna lekkość życia Saszy została jednak zachwiana dwoma dość brutalnymi scenami, początkową i finałową. Tak skonstruowanym zakończeniem Katarzyna Bonda zapewniła sobie moje niecierpliwe oczekiwanie na ostatni tom tetralogii.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu  Muza.

lampionyKatarzyna Bonda „Lampiony”

cykl: Cztery żywioły Saszy Załuskiej, tom 3.
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 28.09.2016
Liczba stron: 640
ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Książki autorki:
Cykl z Hubertem Meyerem
1. Dziewiąta runa (wydane też jako „Sprawa Niny Frank”)
2. Tylko martwi nie kłamią
3. Florystka 

Cztery żywioły Saszy Załuskiej
1. Pochłaniacz
2. Okularnik
3. Lampiony
4. Czerwony pająk

Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania.
Polskie morderczynie