Emily Henry „Happy Place”

happy place
Obraz fancycrave1 z Pixabay

Mimo kompletnego braku czasu, Harry wyrywa się z wymagającego stażu w szpitalu i leci na tydzień do domku w Maine, spotkać się z przyjaciółmi. Nie spodziewa się, że spotka tam także Wyna, byłego narzeczonego, który rzucił ją kilka miesięcy wcześniej, o czym nie wiedzą ich wspólni przyjaciele. Ani, że to ostatni ich pobyt w tym miejscu, bo wkrótce dom zostanie sprzedany. A to nie koniec niespodzianek, jakie czekają ich w tym tygodniu. Czy uda im się spędzić ze sobą jeszcze kilka dni, udając, że wszystko jest w porządku i nie psując pobytu przyjaciołom?

Wiecie, dlaczego zakochałam się w tej książce? „Happy Place” przenosi mnie w myślach do mojego ukochanego miejsca na ziemi, z którym wiąże się tyle dobrych i ważnych wspomnień. Dlatego tak wiele razy utożsamiałam się z uczuciami głównej bohaterki. Drugi powód to połączenie w jednej historii kilku moich ulubionych motywów w romansach: trochę enemies to lovers (bo podczas spotkania Harriet jest wściekła, że Wyn się pojawił), dużo fake dating (kiedy decydują się przez chwilę udawać parę) i slow burn (gdy ich relacja, rozwija się bardzo powoli, dominuje chemia). Tej książce po prostu nie mogłam się oprzeć!

Historię poznajemy z perspektywy Harry, ona jest narratorką, przez co na równi z nią jesteśmy niepewni tego, co myśli Wyn. Harry opowiada w dwóch perspektywach: o teraźniejszym pobycie w Maine i spotkaniu z przyjaciółmi oraz o przeszłości – historii jej przyjaciółek, jej i Wyna. Jak się poznali, jak rozwijała się ich relacja. Przeszłość i teraźniejszość przeplatały się oddalając odpowiedź na pytanie, dlaczego się rozstali i co stanie się teraz.

Ale oprócz pasjonującej historii Harry i Wina, to również opowieść o przyjaźni i jej różnych odcieniach, wzlotach i upadkach. O przemianie, próbie zrozumienia siebie i tego co jest naprawdę ważne. Próbie zrozumienia swoich pragnień i odseparowania ich od pragnień innych, które zbyt mocno wpływają na nasze życie. A także o miłości do miejsca i konieczności pożegnania z nim. Robienie wszystkich tych rzeczy, które się zazwyczaj tam robiło ze świadomością, że to już ostatni raz, że żadna z chwil już nigdy nie nie powtórzy. Było to dla mnie zaskakująco wzruszające.

Do tej pory moja ulubioną książką Emily Henry było „Beach Read”, ale „Happy Place” również dołącza do grona najlepszych i na pewno jeszcze nie raz ją przeczytam. Za przesłanie książki dziękuję TaniaKsiazka.pl. A Was jak zawsze zapraszam do katalogu z nowościami, gdzie znajdziecie na przykład nową książkę Karin Slaughter (pamiętacie, że uwielbiam?) czy Katarzyny Nosowskiej.

Emily Henry „Happy Place”

Tytuł oryginalny: Happy Place
Tłumaczenie:  Małgorzata Fabianowska

Wydawnictwo Kobiece
Data premiery: 23.08.2023
Liczba stron: 432
ocena: 9/10