„Mala M. 2” Lilki Płonki to samodzielna kontynuacja napisanej w duecie z Pauliną Świst „Mali M.„, którą polecam przeczytać, zanim sięgniecie po tę część.
Mala szybko przekonała się, że nie jest łatwo być kobietą gangstera. To, że on miał dla niej mało czasu, to, że nie chciał jej o niczym mówić, to wszystko mogła przeboleć w zamian za najlepszy w życiu seks. Ale to, że prawie bez wyjaśnień wysyłał ją w coraz to inne miejsca, w których miała być chroniona przed niebezpieczeństwem, o którym oczywiście nie mógł jej nic powiedzieć, cóż, to było trudniejsze. W końcu trafiła na Węgry, a tam hektolitry wina, które wypiła, nie pomogły trzymać się jej z dala od kłopotów.
Po stu stronach czytania przypomniałam sobie że przecież nie lubię romansów z gangstersko-mafijnym wątkiem. Po kolejnych pięćdziesięciu już nie mogłam się oderwać od książki. Ale fakt – Ramzesa było mało, za to dużo Mali – mistrzyni wpadek. Swoją drogą, ile ona mogła wypić, ja po jej pierwszej porcji spałabym do wieczora, a ona po kilku kolejnych była w stanie biegać. Wracając jeszcze do Ramzesa (sama nie wiem, na ile udziela mi się tu słabość do Pauliny Świst, a na ile jestem obiektywna), ale był on wykreowany dość wiarygodnie – nie zgrywał twardziela przed ludźmi, ale rzeczywiście taki był, a Mala cóż, musiała go brać takim jakim jest i nie liczyć na to, że zacznie dla niej na spacerze zbierać polne kwiaty.
Jakimiś ulotnymi skojarzeniami Mala czasem przypominała mi bohaterkę „Całego zdania nieboszczyka” Joanny Chmielewskiej, a musicie wiedzieć , że uwielbiam tę książkę (hmm, a może tak rzucić wszystkie recenzenckie i przeczytać Chmielewską po raz setny? ❤️). Nie wiem, czy na żywo polubiłabym Malę, a już na pewno nie dotrzymałabym jej kroku, ale dobrze mi się o niej czytało. Zabawna narracja, dużo autoironii i pecha, do tego ta trzeźwa świadomość, ile znaczy dla Ramzesa. O jej samotnych wpadkach mogłabym czytać non stop, gorzej było, gdy pojawiał się powód tego całego zamieszania. Który zresztą przeszkadzał mi w scenach seksu. Ale wiecie co? Mam ochotę przeczytać, co będzie dalej, czy autorce uda się zachować spójność wizerunku gangstera z tym, czego pewnie chciałaby od niego Mala. Zresztą, po takim zakończeniu, nie ma szans, żeby odpuściła tej historii.
Lilka Płonka pisze inaczej niż Świst, choć jest wiele pozytywnych podobieństw. Mimo tematyki, która nie do końca mi pasuje, „Mala M. 2” mi się podobała, wyrywała z szaroburej jesień na kolorowe gorące Węgry, a szalone przygody bohaterki wywoływały uśmiech. Jednak mam gorący apel do autorki, w sumie do większości polskich autorek romansów ostatnio: mniej gangsterów, please! 😉
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Lilka Płonka „Mala M. 2”
Wydawnictwo Akurat
Data premiery: 24.11.2021
Liczba stron: 320
ocena: 7/10