Alex Michaelides „Boginie”

boginie
Obraz z pixabay

Mariana próbuje poradzić sobie po śmierci narzeczonego, jest jej trudno, bo był dla niej wszystkim. Ale kiedy dzwoni do niej roztrzęsiona Zoe, jej siostrzenica i informuje o morderstwie przyjaciółki, Mariana wie, że dla dobra dziewczyny musi wreszcie wziąć się w garść, odważyć się wrócić do miejsca, z którym wiążą się wspomnienia pierwszych chwil z  narzeczonym. Po rozmowie z Zoe, jest pewna, że mordercą jest profesor Fosca, to o nim opowiadała dziewczynie przestraszona przyjaciółka. I choć profesor ma alibi, Mariana wie, że jest w to zamieszany. A skoro policja nie potrafi znaleźć, dowodu, ona postara się to zrobić. I tak trafia na Boginie, grupę atrakcyjnych studentek.

Wkrótce znalezione zostają kolejne zwłoki…

Moją pierwszą myślą podczas czytania było, że zawsze przeraża mnie w książkach to, gdy psycholodzy czy psychoterapeuci spotykają się z pacjentami we własnym domu, tym bardziej jeśli trafiają im się cięższe przypadki, albo oskarżeni, których sąd zobowiązał do uczestnictwa w terapii. Nie wiem, dlaczego się na to godzą, czują się tak pewni swojej wiedzy o człowieku, że będą w stanie utemperować gniew i potencjalny atak na siebie? Jednak te refleksje szybko poszły w odstawkę, bo główna bohaterka przeniosła się do Cambridge i zaczęły się zupełnie inne problemy.

Mariana była postacią, która mocno zmieniała się w miarę wydarzeń. Na początku słaba i cierpiąca, potem, gdy jej umysł dostał zadanie do wykonania, wciągnęła się w indywidualne śledztwo. A przy okazji rozprawiała się z myślami o swojej przeszłości.

Ta historia to mieszanka dwóch kultur – angielskiej i greckiej. Jest tu mnóstwo nawiązań do kultury greckiej, ich sztuki i mitologii, jednak akcja toczy się w klimatycznym kampusie na Cambridge, kojarzącym mi się z najbardziej angielskimi widokówkami.

Kompletnie nie wiem, dlaczego pierwsza część książki tak ciężko mi podeszła, nie potrafiłam się wciągnąć i co chwilę ją odkładałam, żeby poczytać coś innego. Bo druga tak mnie pochłonęła, że przeczytałam ją jednym ciągiem! Byłam pewna, że wiem, kto stoi za zbrodniami, jednak zupełnie się przestrzeliłam (żeby było jasne – uwielbiam to uczucie). Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a finałowe sceny okazały się bardzo emocjonujące. Łatwo udzieliła mi się ogarniająca Marianę atmosfera strachu, a napięcie potęgowały krótkie rozdziały i wstawki z pamiętnika mordercy.

„Boginie” to moje pierwsze spotkanie z powieścią Alexa Michaelidesa, ale teraz wiem, że koniecznie muszę przeczytać także jego debiut – „Pacjentki”, nagrodzone Bestsellerem Empiku, bo ostatecznie okazało się interesujące. Żałuję tylko, że nie cała książka była taka porywająca, wtedy oceniłabym ją trochę lepiej.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Alex Michaelides „Boginie”

Tytuł oryginalny: The Maidens

Przekład: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik

Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 29.09.2021
Liczba stron: 366
ocena: 7/10