Sytuacja Zuzy była nie do pozazdroszczenia – były partner wpakował ją w milionowe długi i zostawił w bliźniaczej ciąży, gdy nagle pojawił się on, Marek, mężczyzna prawie idealny. Szybko okazało się, że jest im ze sobą dobrze, a kobieta skorzystała z możliwości ucieczki od problemów i przeprowadziła się razem z nim do maleńkiej wioski nad jeziorem Wiedźmim, gdzie stał jego rodzinny dom. Zuza nigdy nie miała swojej rodziny, dlatego cieszyła się, że jej córeczki będą miały takiego cudownego tatę. Miłosną idyllę przerywa wyjazd Marka do pracy na kilka tygodni. Samotna kobieta nie potrafi się odnaleźć wśród niegościnnej społeczności. Jej wybujała wyobraźnia ma dobrą pożywkę podczas tych samotnych dni i nocy…
Główna bohaterka została umiejętnie opisana, jej przeszłość była wiarygodna i pozwalała łatwo zrozumieć wybory, których teraz dokonywała, choć ludziom z inną sytuacją życiową mogłyby się wydawać mocno irracjonalnie. Zresztą ciąża ma swoje prawa, wymusza zmianę sposobu myślenia. Przemysław Piotrowski stworzył doskonały gęsty, mroczny klimat – ta maleńka wioska, drewniany skrzypiący dom, pobliskie jezioro, stare legendy, jesienne długie wieczory. Kilka razy naprawdę się przestraszyłam. Na miejscu Zuzy nie wytrzymałabym tam ani jednej nocy sama!
Niestety, bardzo szybko zrozumiałam, w którą stronę zmierza intryga i kolejne wydarzenia, które niepokoiły Zuzę, tylko mnie w tym utwierdzały. Szkoda, bo zabrakło mi elementu zupełnego zaskoczenia, liczyłam na jakiś zwrot akcji, który zaprzeczyłby moim teoriom. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy może takie było zamierzenie autora. Za to mimo wszystko w czasie finałowych scen nie zabrakło dużych emocji, ostatnie strony wprost pochłaniałam zdenerwowana tym, co może się wydarzyć, tym co musiała przeżywać główna bohaterka. Tym bardziej, że sama niedawno rodziłam i łatwo mi było przejąć jej emocje i strach. Ale poruszona przez autora tematyka na każdym zrobiłaby takie wstrząsające wrażenie.
Mam problem z oceną książki, bo żałuję, że była dla mnie tak łatwa do rozszyfrowania. Z drugiej strony, czytałam ją z zainteresowaniem, tym bardziej, że przypadł mi do gustu sposób, w jaki autor opowiadał tę historię. Wiedziałam do czego dąży, ale nie wiedziałam, w jaki sposób do tego doprowadzi. Już nie dziwię się Ewie, że tak jej się podobały poprzednie książki autora, na pewno muszę je nadrobić. „Matnia” mogłaby być jeszcze lepsza, ale było nieźle!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Przemysław Piotrowski „Matnia”
Wydawnictwo Czarna Owca
Data premiery: 11.08.2021
Liczba stron: 400
ocena: 7/10