Mhairi McFarlane „Miłość na później”

miłość
Obraz Pexels z Pixabay

Nie wiem, czy wiecie, ale uwielbiam komedie romantyczne. Za to że są lekkie, zabawne (i romantyczne;), że zabierają w inny świat, w którym zawsze wszystko musi się dobrze skończyć. Taka właśnie jest „Miłość na później”. I pewnie to zabrzmi jak banał, ale dla mnie to idealna powieść na jesień – gruba, ciepła i romantyczna!

W wieku trzydziestu pięciu lat Laurie miała już swój plan na życie. Tylko nie uwzględniał on tego, że nagle rzuci ją mężczyzna, z którym była od kilkunastu lat. Rozstania bywają ciężkie, ale rozstanie z mężczyzną, z którym nadal pracuje się w tej samej firmie prawniczej, są okropne! Początkowo zdruzgotana, podczas rozmowy z Jamiem, firmowym playboyem zgadza się na plan, który im obojgu przyniesie korzyści. Będą udawać że się spotykają, skrupulatnie dokumentując to w mediach społecznościowych. Ona odegra się na swoim byłym narzeczonym, być może nawet go odzyska. On przekona właścicieli firmy, że jest statecznym mężczyzną, który zasługuje na to, by również zostać partnerem. Plan idealny, prawda?

Dwoje ludzi z zupełnie różnym podejściem do miłości, nagle udający parę? Uwielbiam ten motyw. I wiadomo, jak to się skończy! Ale mimo tego, „Miłość na później” warto przeczytać. Zupełnie odrywa od rzeczywistości, kiedy śledzimy losy bohaterów, przywołuje ciepłe uczucia, choć pokazuje też te gorsze. Przy okazji  powieści autorka poruszyła temat patriarchatu. To szokujące, jak wielu mężczyzn dawało sobie prawo do wtrącania się do życia Laurie. Tylko dlatego, że byli mężczyznami, a ona kobietą, czuli się w potrzebie chronić ją przed decyzjami podjętymi pod wpływem emocji. Było to niesamowicie irytujące, a jednak niezwykle prawdziwe.

Wolę się jednak skupić nad tym, co podobało mi się podczas lektury. To czytanie z zapartym tchem i wyłapywanie drobnych sygnałów, które świadczyłyby o tym, że fikcyjna relacja Laurie i Jamiego staje się realna. Że Laurie pogodziła się już z rozstaniem i wyszła z tego silniejsza. Że dała szansę Jamiemu pokazać, jaki jest naprawdę.

Chyba już nie macie wątpliwości, że uwielbiam ten gatunek? Najchętniej czytałabym same takie książki. Zwłaszcza jeśli są grube, a „Miłość na później” jest całkiem sporych rozmiarów. Pisząc tę recenzję, miałam ochotę co drugie zdanie wstawiać serduszka. Powieść była momentami wzruszająca, czasem zabawna i słodka, ale przede wszystkim pełna nadziei i mimowolnej wiary w miłość. Dokładnie taka, jak powinna być. Bardzo chętnie obejrzałabym tę historię w wersji filmowej, ale do książki na pewno też jeszcze wrócę.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

Mhairi McFarlane „Miłość na później”

Tytuł oryginalny: If I Never Met You

Tłumaczenie: Viktor Grotowicz

Wydawnictwo Muza
Data premiery: 01.09.2021
Liczba stron: 544
ocena: 9/10