Abbie Greaves „Ciche dni”

ciche dni
Obraz Parentingupstream z Pixabay

Kiedy Margot próbuje się zabić, Frank rozumie, że zbyt długo milczał. Sześć miesięcy temu wydarzyło się coś, co zniszczyło ich życie, a on nie potrafił powiedzieć o tym żonie. Stąd jego milczenie. Teraz, gdy kobieta jest w śpiączce farmakologicznej, Frank ma kilka dni, by opowiedzieć jej o wszystkim. Czy odważy się wyznać swoją winę? Czy zdąży, zanim kobieta się wybudzi… lub umrze? A może jego słowa sprawią, że odzyska przytomność?

„Ciche dni”. Wymowny tytuł. Narzędzie, które pozwala ochłodzić emocje w związku i wrócić do normalnego życia. Mimo potocznej nazwy, wszyscy zalecają, by nie trwały dłużej, niż do wieczora. Ale sześć miesięcy milczenia? To prawdziwy rekord! Tym bardziej, że Frank ciągle kochał swoją żonę. Mieszkał z nią w jednym domu. Spał w jednym łóżku. Bał się tylko, że jego słowa mogą zniszczyć ich czterdziestoletnie małżeństwo.

Przez połowę książki akcja toczyła się niespiesznie, by nie powiedzieć nudno. Poza wydarzeniami z początku powieści, kiedy Margot trafiła do szpitala, nie było żadnych gwałtownych ruchów. Tylko opowieść – spowiedź snuta przez Franka do żony leżącej na szpitalnym łóżku. Trzeba przyznać, że mężczyzna potrafił być wytrwały. Najpierw przez pół roku w milczeniu, teraz w opowiadaniu o tym, jak się poznali. Rozciąganie historii do początków pozwalało mu odwlec moment sprzed pół roku, ten który wszystko zmieni. Tę część czytało mi się ciężko, brakowało mi większych emocji. A kiedy napięcie wzrosło, mniej więcej w połowie książki, autorka zmieniła narratora i znów musiałam czekać w niewiedzy na rozwiązanie zagadki.

Debiutancka powieść Abbie Greaves to tak naprawdę trudna opowieść o rodzicielstwie. O tym, że uwaga i miłość, jaką dajemy dzieciom nie sprawi, że usuniemy z ich życia wszystkie problemy. Możemy mieć tylko nadzieję, że wyposażymy ich w umiejętności, dzięki którym sobie poradzą, a jeśli nie, to przyjdą z nimi do nas. Ale jeśli tak się nie stanie? Czy wtedy pozostaje bezsilna obserwacja? Obawa, by gwałtownym słowem zupełnie nie zerwać delikatnych relacji?

Chyba nie powinnam wymagać, by powieść snuta przy szpitalnym łóżku była porywająca, ale żałuję, że ta historia nie okazała się bardziej angażująca dla czytelnika. Sam zarys, to milczenie i tajemnica, a przede wszystkim poruszony problem sugerowały, że powieść „Ciche dni” miała duży potencjał, który jak dla mnie rozbił się o zbyt rozwlekłe wyprawy w przeszłość.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

Abbie Greaves „Ciche dni”

Tytuł oryginalny: The Silent Treatment

Tłumaczenie: Magdalena Sommer

Wydawnictwo Muza
Data premiery: 20.05.2020
Liczba stron: 320
ocena: 6/10