Olga Tokarczuk „Bieguni”

bieguni
Obraz t_watanabe z Pixabay

„Bieguni” to moje pierwsze spotkanie z prozą Olgi Tokarczuk od czasów liceum. Nie ukrywam, że motywacją do sięgnięcia po tę książkę była dla mnie jej nagroda Nobla, poza tym chciałam sprawdzić, jak odnajdę się w jej powieści, skoro na co dzień czytam zdecydowanie lżejsze książki. Już same tytuły książek Tokarczuk są dla mnie gwarancją jej niebanalnego stylu: „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, „Prawiek i inne czasy”, czy właśnie wielokrotnie nagradzana (m. in. Międzynarodową Nagrodą Bookera oraz Literacką Nagrodą Nike 2008) powieść  „Bieguni”.

Zastanawialiście się, czym lub kim są tytułowi bieguni? W pewnym momencie autorka to wyjaśnia.
„Wszyscy tutaj byli tacy sami – wieczni wędrowcy, którym nie wolno się zatrzymać choćby na chwilę i którzy nawet we śnie muszą się poruszać, a gdy zachorują, inni będą ich nosić, ażeby w bezruchu nie dopadł ich szatan. Widywano ich na drogach, traktach, gościńcach, konno i pieszo, na wozach i furmankach, aż zaczęto na nich mówić „bieguni”, od biegu, ucieczki. Z czasem można ich było spotkać w pociągach, autobusach, metrze, kolejkach, na statkach i w samolotach.” (str. 293)

Motywem tej powieści są podróże. Główna bohaterka często się przemieszcza, spotykając przy tym innych podróżujących. Jest uważną obserwatorką, podczas swojej drogi wiele dowiaduje się o świecie i dzieli się tymi ciekawostkami. Pisze o relikwiach i preparowaniu ludzkich organów, o uczuciu zagubienia, o szukaniu własnego sposobu na szczęście. Przeskakuje miedzy stuleciami i drugoplanowymi bohaterami, czasem poświęcając im pół strony, czasem kilkanaście. Do niektórych postaci wraca kilkukrotnie.

Akcja często dzieje się na lotnisku, ale pojawia się też prom, statek czy pokój w przypadkowym hotelu. Opisuje bohaterów, którzy są w trakcie przemieszczania. Na lotnisku, które bywa samowystarczalne jak państwo, główna bohaterka była na wykładach, robiła zakupy, piła kawę, oglądała wystawy, przysłuchiwała się rozmowom. Poznawała nowych ludzi, po czym znów traciła ich z oczu, tak jak traciła z oczu ląd.

Olga Tokarczuk opisuje czasem niepozorną rzeczywistość zupełnie innymi słowami, nadając jej nowy, lepiej brzmiący wymiar. Nigdy nie wpadłabym na to, by używać takich określeń, przy opisywaniu przedmiotów, lecz w jej wydaniu te połączenia brzmią to zaskakująco, ale dobrze. Używa fachowych nazw z różnych dziedzin, przedstawia fakty, o których nie miałam pojęcia.

Przyznam, że nie czytało mi się łatwo tej książki w tym czasie, wymagała ode mnie skupienia, a w tych dniach (już tygodniach!) nie potrafię się skupić na długo. Czytanie o podróżach, gdy podróże zostały wstrzymane, czytanie o ruchu, gdy jesteśmy unieruchomieni w swoich domach, jeszcze bardziej podkreśliło skutki pandemii, których jesteśmy świadkiem. Jak teraz żyją ludzie, dla których podróż jest sensem życia albo ucieczką od życia? Postanowili wrócić do kraju, czy dalej podróżują i uciekają?

Nie czuję się na siłach oceniać „Biegunów”, bo twórczość Tokarczuk docenili już najważniejsi literatury, a ja mam wyrzuty, że nie poświęciłam tej książce całkowitej uwagi, że moje myśli nieustanne odpływały, zamiast skupić się i odczytywać symbolikę. Ale cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Kiedyś sięgnę po nią jeszcze raz, w spokojniejszych czasach.

Książkę do recenzji dostarczył serwis Jakkupowac.pl

Olga Tokarczuk „Bieguni”

 

Wydawnictwo Literackie
Data I wydania: 11.10.2007
Data premiery: 22.01.2020
Liczba stron: 472