Sierpień to świetny moment, żeby korzystając z promocji na wyprawkę szkolną w rozsądny sposób wydać pieniądze od rządu. Piękne okładki zeszytów, pióra i długopisy kuszą, od razu przypominając, że (parafrazując jeden z moich ukochanych filmów), jesień ma zapach świeżo naostrzonych ołówków. Aż żal, że moje dziecko będzie na tym etapie dopiero za kilka lat. Ale zanim zacznę się zastanawiać, który plecak wybrać i czy tornistry na kółkach to rzeczywiście taki dobry wybór, mogę z własnych środków skompletować wyprawkę „szkolną” dla siebie matki-książkoholiczki z bullet journalem prowadzonym z doskoku. Ciągle mi się marzy, że kiedyś będę miała tak ładne i funkcjonalne bujo jak Kasia z bloga worqshop.pl. Ale zanim to nastąpi radzę sobie jak mogę i testuję rozwiązania, które sprawdzą się u mnie w aktualnej sytuacji, kiedy ciężko o wolne chwile.
O moim bujo mogliście przeczytać już tu (Bullet Journal – kilka słów po 3 miesiącach używania). Teraz pora na aktualizację. Moja rozkładówka miesięczna to całe 4 strony. Na dwóch pierwszych mieszczę kartkę z miesięcznym kalendarzem oraz listę rzeczy do zrobienia w danym miesiącu. Tu przydaje się linijka i papierowe taśmy washi tape. Na kolejnych dwóch zajmuję się książkami i budżetem.
BUDŻET
Marzyła mi się taka piękna tabelka w Excelu i pełna kontrola nad zakupami, co do pojedynczego artykułu. Ale zanim znajdę czas na takie zabawy postawiłam na coś pomiędzy i zapisuję w bujo sumy z faktur i paragonów, by chociaż w minimalny sposób kontrolować rozchodzenie się pieniędzy.
Co miesiąc robię kilka kolumn: wynagrodzenia, rachunki, oszczędzanie, zakupy i zakupy spożywcze. Przy zakupach zapisuję datę, sklep i w skrócie, co kupowaliśmy. Na koniec miesiąca biorę kolorowe zakreślacze (aktualne uwielbiam te) i dzielę te zakupy na kategorie, przy okazji analizując na co wydajemy najwięcej (od kilku miesięcy odpowiedź jest jedna – dom). Chociaż ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad przeniesieniem tych zapisów do aplikacji na telefonie, np. Spendee.
BLOG czyli KSIĄŻKI
Tej strony nie mogło u mnie zabraknąć. Przede wszystkim zapisuję książki przeczytane w danym miesiącu oraz te, które planuję przeczytać, ustalając przy okazji kolejność czytania. Zapisuję też książki, które mam zamówione do recenzji i te, które już przyszły. Ale chyba najważniejsza jest lista premier na dany miesiąc, w której zapisuję wszystkie interesujące zapowiedzi, łudząc się, że kiedyś znajdę czas, by do nich wrócić. Na podstawie tej listy tworzę post z zapowiedziami (ostatnio częściej na facebooku). Bardziej rozbudowane narzędzia dotyczące egzemplarzy recenzenckich mam na dysku google, gdzie zapisuje informacje od razu po otrzymaniu maila z propozycją książki.
CHWILA KREATYWNOŚCI
Co miesiąc pół strony obok listy zadań to moje miejsce na zmagania kreatywne. Często kończy się to po prostu pustą stroną i postanowieniem, że kiedyś to uzupełnię. Lubię przeglądać na Instagramie czy Pintereście rysunki ze zgrabnie wplecioną nazwą miesiąca, najbardziej podobają mi się te z czarną kreską i akwarelowym wypełnieniem, co zresztą próbowałam kopiować jakiś czas temu i mimo ewidentnego braku zdolności w tym kierunku, byłam zadowolona z efektów. Tylko uwaga, nie próbujcie tego robić w zwykłych zeszytach, to sprawdzą się notesy do bujo z grubym papierem.
Moją najpilniejszą potrzebą zakupową w tym momencie jest piórnik – żeby pochować swoje skarby przed Olgą, która uwielbia brać długopisy do rąk i sprawdzać, którą stroną da się pisać. Wiadomo, trzeba dać dziecku się rozwijać, może to pora powiększyć listę zakupów o kredki dla niej, byle tylko moje notesy, zakreślacze, washi tape i cienkopisy pozostały niezagrożone 😉