W podstawówce, w ramach szkolnego projektu, zaczęli pisać do siebie listy. I chociaż dzieliła ich niewielka odległość, teraz, jako nastolatkowie, postanowili nie psuć swojej wyjątkowej relacji i nie spotykać się na żywo, ani nie podglądać się w mediach społecznościowych. Ale przypadek sprawił, że jednak się spotkali, Misha rozpoznał Ryen, jednak sam się nie ujawnił. Teraz walczy z rozczarowaniem. Czy ta piękna rozflirtowana cheerleaderka to rzeczywiście jego przyjaciółka z listów? Jak ma teraz do niej pisać, skoro wie, jaka jest naprawdę?
A Ryen z coraz większym niepokojem zastanawia się nad milczeniem Mishy. Tym bardziej, że jest on jej najlepszym przyjacielem, a w jej życiu pojawiły się gorsze chwile, za sprawą nowego ucznia ich szkoły.
Były momenty, kiedy Ryen zachowywała się głupio, bardzo głupio. Były momenty, kiedy w milczeniu przełykała łzy upokorzenia i uświadamiała sobie, że znów postąpiła wbrew sobie, że to kolejne wydarzenie z jej życia, którego będzie żałować. Ale kiedy szkolni znajomi przez chwilę patrzyli na nią z podziwem, zapominała o wyrzutach sumienia i cieszyła się tym małym sukcesem, bez względu na to, kim się musiała posłużyć, by go osiągnąć. Ryen bywała płytka, egoistyczna i zakłamana. Ale mimo wszystko ją polubiłam. Może dlatego, że najpierw poznałam ją z opowiadań Mishy i wierzyłam, że pod tą grubą warstwą makijażu i cienką warstwą skąpych ubrań odnajdę kiedyś dziewczynę, którą on tak polubił. Potrafiłam dostrzec jej niepewność siebie i rozpaczliwie pragnienie akceptacji.
Życie nastolatków potrafi być ciężkie. Problemy z akceptacją przez grupę narastają czasem do rangi osobistych tragedii. Wolałabym wierzyć, że sceny opisane w książce to tylko wyolbrzymione przypadki z amerykańskich szkół, jednak nie raz słyszało się już o podobnych problemach polskich nastolatków. Każdy, kto odstaje od grupy może być piętnowany. Może się spróbować dostosować do większości, może spróbować pozostać sobą. I teraz nie wiem, czy za moich czasów w liceum tego jeszcze nie było, czy może tego nie zauważałam albo trafiałam na mądrych ludzi. Ryen się tak nie udało, musiała walczyć, by nie znaleźć się poza grupą, czasem przy tym krzywdząc tych, którym popularność nie była potrzebna.
„Punk 57” to nie tylko nastoletnie problemy, ale także sporo gorących scen. Napięcie między Ryen a Mishą jakoś trzeba było rozładować, powietrze między nimi aż iskrzyło, a początkowa nienawiść i pogarda szybko przerodziły się w pożądanie. Misha wiedział co zrobić, by Ryen mu uległa i nie mogła przestać o nim myśleć. Ale czy doznania płynące z seksu zdołają pokonać trudności, które się między nimi spiętrzyły?
Już po kilku stronach czułam, że ta historia mocno mnie wciągnie i rzeczywiście tak było! Czasem podczas czytania potykałam się na niektórych gorzej brzmiących zdaniach, ale nie przeszkadzało mi to z zainteresowaniem, a czasem z wypiekami, śledzić losy bohaterów. Narracja prowadzona na przemian przez chłopca i dziewczynę pozwalała ich lepiej zrozumieć, ale czasem, przez te ich nietypowe imiona, zdarzało mi się przez chwilę nie wiedzieć, o kim aktualnie czytam. Historia Ryen i Mishy była inna od tych, które znam, to taki nieszablonowy romans new adult, a Penelope Douglas zadbała, by niektóre wątki trzymały w napięciu prawie do samego końca. Aż mam ochotę sprawdzić, czy jej pozostałe książki czyta się równie dobrze, jak „Punk 57”.
Książkę do recenzji dostarczył serwis Jakkupowac.pl
Penelope Douglas „Punk57”
Tytuł oryginalny: Punk 57
Tłumaczenie: Maciej Olbryś
Wydawnictwo NieZwykłe
Data premiery: 12.06.2019
Liczba stron: 396
ocena: 8/10 (rewelacyjna)