Mordecai Tremaine to chyba lep na morderstwa!
Jego zaplanowana od dawna wizyta u przyjaciół w Dalmering zbiegła się z morderstwem jednej z mieszkanek tej pięknej okolicy – Lidii Dare. Tremaine z jednej strony nie mógł sobie odmówić rozeznania wśród znajomych ofiary, z drugiej, nie chciał wchodzić w drogę policji. Ale kiedy okazało się, że sprawę prowadzi jego znajomy ze Scotland Yardu, z którym już kiedyś miał okazję nieoficjalnie współpracować, Tremaine dostał dyskretnie wolną rękę. Jednak w tak niewielkim miasteczku plotki szybko się rozchodzą, a mieszkańcy Dalmering traktowali go jako nieoficjalnego przedstawiciela policji – czasem przekazywali mu cenne informacje, czasem unikając go jak ognia. Śmierć Lidii, choć wstrząsnęła jej znajomymi, nie zniechęciła ich od prowadzenia prób do spektaklu, który chcieli wkrótce wystawić, o niepokojąco brzmiącym tytule „Morderstwo ma motyw”.
Główny bohater to uważny obserwator i wnikliwy badacz ludzkiej natury, a jednocześnie dość specyficzny człowiek. Korzystał z każdej okazji, by ćwiczyć umiejętności i spostrzegawczość, chociaż z żalem stwierdzał, że nie posiadał umiejętności Sherlocka Holmesa, które pozwoliłyby mu w kilka minut, po szczegółach dotyczących wyglądu i zachowania, odgadnąć życiorys obserwowanej osoby. Starał się wyczytać z twarzy ludzi ich charakter, choć zdawał sobie sprawę, że sam był przypadkiem, który trudno by było skatalogować – ze swoim wyglądem nieszkodliwego, nieporadnego mężczyzny po sześćdziesiątce. Jego analityczny umysł zakłócały jedynie momenty, kiedy widział piękną kobietę lub gorące uczucie łączące młodych ludzi – na to nie potrafił pozostać obojętny.
Mimo, że narrator cały czas towarzyszył głównemu bohaterowi, Francis Duncan nie pozwolił poznać wszystkich jego myśli, przez co książka była zaskakująca do samego końca – momentu, w którym Mordecai Tremaine zdradza, kto jest mordercą i jaki miał motyw. Zanim to nastąpiło, autor pozwolił, by główny bohater zwodził czytelnika, kierując jego podejrzenia na różne osoby.
„Morderstwo ma motyw” to pierwsza książka z cyklu o Mordecai Tremaine, ale nie moje pierwsze spotkanie z klasycznym kryminałem Francisa Duncana, w grudniu miałam bowiem okazję przeczytać „Morderstwo na święta”, czyli drugą część. Tak jak poprzednio, autor jako miejsce akcji wybrał urokliwą angielską prowincję, miejsce, gdzie dobrze się odpoczywa, gdzie wszyscy się znają, a czas akcji, lata 20-30. ubiegłego wieku, wymuszają jeszcze dbałość o konwenanse i odpowiednie zachowania w kontaktach towarzyskich.
Historia, która ma ponad siedemdziesiąt lat mogłaby nużyc, a jednak nadal bawi czytelników. Czy to za sprawą niewątpliwie budzącego sympatię, choć czasem nieco przemądrzałego głównego bohatera, czy za sprawą ciekawej sprawy, która zmuszała do prowadzenia własnej dedukcji (w moim przypadku nic to nie dało, choć w pewnym momencie skierowałam podejrzenia we właściwą stronę), „Morderstwo ma motyw” czyta się bardzo dobrze. W tak wąskim gronie potencjalnych podejrzanych jakim było sielskie Dalmering , Tremaine nie potrzebował wykorzystywać nowych technologii (choć policja próbowała pobierać już odciski palców), by za pomocą spostrzegawczości i dedukcji, zrozumieć, kto był mordercą i jakie miały powody, by zabić swoją ofiarę.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Francis Duncan „Morderstwo ma motyw”
cykl: Mordecai Tremaine, tom 1
Tytuł oryginalny: „Murder has a Motive”
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Data premiery: 21.05.2019
Liczba stron: 368
ocena: 7/10 (bardzo dobra)