To przeznaczenie czy misterny plan?
To kara za dawne grzechy czy ostrzeżenie przed kolejnymi?
W „Historii złych uczynków” zło ukrywa się za niewinnym uśmiechem dziecka czy czułym dotykiem kochanków. Było tam od zawsze, czy pojawiło się znikąd?
Czy komuś uda się przerwać ten przeklęty krąg?
Studia w Warszawie odsłoniły Ninie, dziewczynie wychowywanej na wsi, zupełnie inny świat. Jednak dopiero poznanie Miłosza dało jej to, czego zawsze podświadomie pragnęła. Ale jeśli ich spotkanie nie przypadkiem, jeśli wszystko zostało staranie zaplanowane? Po zniknięciu Miłosza dziewczyna poznaje historię jego rodziny, odkrywając tajemnice, których nigdy nie chciała znać.
Jeśli spodziewasz się kolejnej podobnej powieści obyczajowej, będziesz zaskoczona. „Historia złych uczynków” oferuje bowiem o wiele więcej. Tu panują niedomówienia i sekrety. Tu miłość miesza się z pożądaniem. Tu zło pojawia się znikąd i nie odpuszcza. Najnowsza powieść Katarzyny Zyskowskiej to saga rodzina, w której losy bohaterów śledzimy od lat 30. ubiegłego wieku do czasów obecnych, lecz wszystkie informacje są bardzo skąpo dawkowane. Historię poznajemy z kilku perspektyw czasowych, obecną, opowiadaną przez Ninę, z przeszłości, rozgrywającą się w pięknym pensjonacie w Aninie. Wszystkie wątki przeplatają się i urywają w pełnych napięcia momentach, niewiele wyjaśniając, za to pozostawiając wiele niedopowiedzianych słów.
Bohaterów poznawałam na różnych etapach życia, miałam okazję podglądać ich w najintymniejszych momentach i przy najważniejszych decyzjach. A kiedy już myślałam, jak dobrze ich znam, że poznałam ich schemat postępowania, potrafili zrobić coś, co kazało mi zrewidować poprzednie poglądy. Nie było łatwo ich oceniać, jeśli chciało się brać pod uwagę wszystkie okoliczności. Żaden bohater nie był jednoznacznie negatywny, ale zło ciągle czaiło się gdzieś w pobliżu, zmieniając bieg tej historii.
Można próbować szukać usprawiedliwienia dla niewłaściwych uczynków. Może powodował je strach, może dawna krzywda, a może namiętność. Ale nie można było ich nie zauważyć, negować, były mocno zakorzenione w tej powieści. Przekazywane w genach? A może krzywda rodziła krzywdę, zmuszając do zemsty po latach, czasem na niewinnych ofiarach. Chyba, że w tej historii nikt nie był bez winy, może każdy nosił w sobie piętno win popełnionych przez przodków i nie mógł uciec od przeznaczenia?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Zyskowskiej zdecydowanie uważam za udane. Choć na rozwiązanie wszystkich tajemnic musiałam czekać do końca powieści, w trakcie czytania nie było czasu na nudę. Historia podana w lekko metafizycznej miejscami formie stawia przed czytelnikiem mnóstwo pytań o genezę zła i słuszność zemsty.
Choć na początku tego nie dostrzegałam, po przeczytaniu książki już wiem, że tytuł świetnie oddaje jej charakter. „Historia złych uczynków” ubiera zło w słowa i zachowania, pokazuje jego naturę tam, gdzie się go nie spodziewamy, na co dzień głęboko ukryte za przeciętnością. Jak wspominałam, ta książka niejednokrotnie zaskakiwała. Czasem przygniatała ciężarem popełnionych czynów, co było jednak równoważone przyjemnym stylem, w jakim książka została napisana – i dzięki czemu właściwie sama się czytała. Znalazłam tu wątek obyczajowy, romantyczny i kryminalny, zdążyłam polubić bohaterów i rozczarować się ich zachowaniem, uwierzyć w dobro i przekonać się, że zło istnieje.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Katarzyna Zyskowska „Historia złych uczynków”
Wydawnictwo Znak
Data premiery: 28.02.2018
Liczba stron: 512
ocena: 8/10 (rewelacyjna)