Podsumowanie 2017 i plan na 2018

Mam nadzieję, że jeszcze nie znudziły Ci się pojawiające się wszędzie podsumowania? Uznałam, że wreszcie pora na moje symboliczne rozliczenie z poprzednim rokiem. Obiecuję, że będzie krótko – książkowo i bardziej prywatnie.

Zacznę od książek i liczb. 2017 to:

  • 87 przeczytanych książek, w tym:
  • 40% literatura polska, 17% amerykańska, 14% angielska
  • 43% kryminał i thriller, 33% powieść obyczajowa, 7% fantasy
  • 90% wydane w 2017 roku
  • 95% to egzemplarze recenzenckie

Było wiele książek, które mi się spodobały, jedne zostaną w pamięci dłużej, inne idealnie nadawały się na daną chwilę. Przeważnie byłam zadowolona ze swoich wyborów, do wielu z przeczytanych powieści na pewno jeszcze wrócę (w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdy już nie będę na bieżąco z nowościami, albo wcześniej, gdy kac książkowy zmusi do sięgnięcia po coś pewnego). Wśród najlepszych autorów ubiegłego roku przewijają się polskie nazwiska: debiutująca Paulina Świst („Prokurator„, „Komisarz„), Katarzyna Puzyńska („Czarne narcyzy„), Remigiusz Mróz („Wotum nieufności„, „Większość bezwzględna„), Katarzyna Berenika Miszczuk („Żerca„).

W 2018 roku czekam na 4 premiery. Przede wszystkim na „Noc” Bernarda Miniera, odkąd rok temu dowiedziałam się, że książka została wydana we Francji, nie mogę się doczekać polskiej premiery. Kolejna to czwarta część cyklu Kwiat Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk. Czekam też na kontynuację serii o Lipowie Katarzyny Puzyńskiej oraz na zakończenie tetralogii Katarzyny Bondy (poprzednia część to „Lampiony”). I liczę, że pojawią się jeszcze inne powieści, które mnie pozytywnie zaskoczą w tym roku.

2017 to rok naszej nieco spóźnionej podróży poślubnej na Teneryfę, w której oboje się zakochaliśmy i mam nadzieję, że uda nam się tam jeszcze wrócić. Nie odstraszył nas czarny piasek i powroty pod górkę. Było pięknie!

Ubiegły rok to także początek mojej przygody z bullet journalem, który nadal ułatwia mi organizację życia – a teraz wiele się dzieje!

Kiedyś myślałam, że 2016 rok był dla mnie przełomowy. Później 2017 miał przynieść duże zmiany, Ale teraz już wiem, że to 2018 będzie bardzo ważny. I już tłumaczę, dlaczego nie mam na ten rok wielkich planów blogowych.

Plan na 2018? Odnaleźć się w nowych rolach, jakie będzie mieć dla mnie życie.

Pisząc tego posta, co jakiś czas czuję delikatne kopnięcia w brzuchu. To nasz maluszek, może się właśnie obudził i miał ochotę się przeciągnąć? A może nie pasuje mu muzyka, której teraz słucham? Dzidziuś pojawi się na świecie w maju i to zdecydowanie będzie największe wydarzenie tego roku. W ciągu kolejnych miesięcy będziemy się poznawać, testować w praktyce nasze teorie na temat bycia rodzicem. A kiedy już się porozumiemy, będę mogła na nowo ułożyć sobie rutynę dnia codziennego. Naiwnie mam nadzieję, że nadal będę mogła sporo czytać, bo to moja ulubiona forma relaksu, choć ciągle mam w głowie ostrzeżenia, że wkrótce moją najlepszą rozrywką będzie parę godzin snu.

Kolejnym przełomowym wydarzeniem będzie przeprowadzka i trzymaj kciuki, żeby udało nam się to zrobić do końca kwietnia. Budowa naszego domu trwa od czerwca, pierwsza ekipa budowlana mocno nadszarpnęła nasze zaufanie i cierpliwość, ale teraz już wszystko jest na dobrej drodze. Te ostatnie kilka miesięcy bardzo zmieniło nasze wyobrażenie na temat budowy, terminów i możliwości – nie spodziewaliśmy się, że czeka nas tyle formalności i załatwiania, tyle decyzji, które trzeba szybko podejmować. Zanim cały dom będzie gotowy minie pewnie jeszcze kilka lat, ale do naszej przeprowadzki zostało już naprawdę niewiele.

To dwa główne powody, prze które moje plany blogowe są mocno ograniczone. Plan minimum to zmiana domeny. Chciałabym więcej pisać, robić więcej zdjęć. Może spróbuję między recenzje wtrącać posty o nieco innej tematyce, choć bardziej możliwe, że wiosną i latem będę tu rzadziej, lub zrobię sobie przerwę.

Tobie życzę udanego weekendu, a sobie powodzenia w tych noworocznych rewolucjach 😉