Freda Wolff „Siostrzyczka musi umrzeć”

Siostrzyczka musi umrzećNigdy nie zastanawiałam się, jak niebezpieczny może być zawód psychiatry, a wręcz bazując na doświadczeniu z przeczytanych thrillerów, to ich prędzej uznałabym za zagrożenie na głównego bohatera. A przecież spotkania z ludźmi niezrównoważonymi czy chorymi psychicznie nie zawsze muszą skończyć się skuteczną pomocą pacjentowi. Czasem mogą skończyć się tragicznie…

Psychiatra Merette Schulman od lat przyjmowała pacjentów w gabinecie we własnym domu, pilnie strzegąc granic prywatności, nie pozwalając, by spotkali kogoś z jej rodziny. Po wielu latach takiej rutyny, wydawało się, że ma wszystko poukładane w tej kwestii. A jednak Aksel, pacjent, który ostatnio do niej trafił, zaburzył jej poczucie bezpieczeństwa. Niepokojąca i pełna niedopowiedzeń historia jego dzieciństwa oraz wyraźnie zainteresowanie jej córką przestraszyło i wstrząsnęło doktor Schulman.
Tymczasem Julia, dwudziestoczteroletnia studentka sztuki zaczynała doceniać posiadanie własnego mieszkania. Cieszyła się też na spotkanie z dawną przyjaciółką, ale gdy ta nie dotarła, złość zatopiła w kolejnych drinkach i rozmowie z dopiero co poznanym mężczyzną.

Freda Wolff to pseudonim dwóch niemieckich pisarzy Urlike Gerold i Wolframa Hänela, którzy postanowili akcję swojego thrillera umieścić w Norwegii, ostatnio dobrze kojarzonej z powieściami tego gatunku. Historia zaczyna się od krótkiej sceny pokazującej uwiezioną kobietę i jej porywacza. Nie wiem jeszcze kim są, ale jest już jasne, że mężczyzna nie ma litości dla swojej ofiary…

To, co działo się w pierwszej części powieści, od razu mnie zachwyciło. Był duży niepokój, lęk o bohaterki, niepewność. Julia, po przypadkowym odtworzeniu nagrania z sesji terapeutycznej pacjenta matki, zaczęła się o nią martwić. Merette, znając więcej szczegółów, niepokoiła się o córkę – nie wiedziała, jak postąpić, co zrobić z wiedzą, którą posiadła, zwłaszcza, że obowiązywała ją tajemnica lekarska. Zwierzenia mężczyzny, który był jednym z narratorów tej powieści, podkręcały atmosferę strachu. Byłam pewna, że zaraz coś złego się wydarzy!

A potem bańka moich mrocznych oczekiwań pękła, bohaterki zaczęły zachowywać się lekkomyślnie i cały tak pięknie skonstruowany nastrój lęku o Julię i Merettę, gdzieś uleciał. Nie chciałam przejmować się lękiem o ich życie, skoro one, zwłaszcza Julia, wcale  się tym nie przejmowały. Działania podejmowane przez młodą bohaterkę nawet w zwykłych warunkach wydawałyby się nieodpowiedzialne, co dopiero, gdy poznała historię pacjenta matki i dostawała niepokojące sygnały, których zdawała się nie zauważać.

Na szczęście obojętność wobec bohaterek, nie przekreśliła mojego zainteresowania fabułą powieści. Nadal nie wiedziałam, czy insynuacje autorki mnie przekonują, czy może nie powinnam jej wierzyć. Zakończenie nie okazało się spektakularne, ale wniosło pewne zaskakujące rozwiązania. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie okładka, słusznie zachowana z oryginalnej wersji. I tylko szkoda, że potencjał tej historii nie został w pełni wykorzystany.

13329528_1189860821058919_5529769885576498415_oRecenzja dla portalu DużeKa

Freda Wolff „Siostrzyczka musi umrzeć”

Wydawnictwo: Świat Książki
Data premiery: 11.01.2017
Liczba stron: 350
ocena: 6/10 (dobra)

a

Ostatnie recenzje:
żerca