Michał Podbielski „Wojny Żywiołów. Przebudzenie Ziemi: Udręczeni”

wojny żywiołówKrwawa tragedia w dniu ślubu bratanka władcy Imperium Koralu to tylko mała zapowiedź tego, co będzie się wkrótce działo na tych terenach. Wyznawcy Żywiołów: Wody, Ognia, Ziemi, szykują się na wydarzenia, które mogą na zawsze zmienić oblicze cywilizacji. Kto będzie miał szczęście, a komu bogowie nie sprzyjają?

Będę szczera. Ciężko było mi przebrnąć przez pierwsze sto stron. Mnogość postaci, wydarzeń i miejsc akcji przyprawiała o zawrót głowy, a miejscami niedoszlifowany styl pisania, drobny druk i wąskie interlinie nie pomagały w skupieniu i dość często gubiłam się w tekście. Na początku korzystałam z listy postaci, która została zamieszczona na pierwszych stronach (dobry pomysł!), później zaczęło mnie to rozpraszać i stwierdziłam, że pójdę na żywioł (nomen omen!). Także start miałam utrudniony, ale zaczęło być lepiej, gdy akcja wracała do miejsc i postaci, które już poznałam.

Nie podobała mi się rola kobiet w powieści, w większości obrazów zostały przedstawione jako obiekt seksualny, wszystkie inne główne role oddając mężczyznom: władcom, wojownikom czy magom. Na szczęście autor co jakiś czas starał się rozluźnić dość podniosłą atmosferę (wiadomo, ci wszyscy ważni mężczyźni robili same ważne rzeczy) opisując sceny sytuacyjne, czy tworząc mocno przerysowane, a przez to zabawne postacie. Mam wrażenie, że gdybym była mężczyzną, książka miałaby szansę zrobić na mnie lepsze wrażenie. Ciągłe wojny, walki, potyczki mnie męczyły, a fanom męskiej literatury powinny się podobać te wszystkie brutalne opisy. Podejrzewam też, że nie byłoby utyskiwań na degradację kobiet.

Podziwiam wyobraźnię autora. Stworzenie świata tak innego od tego, w którym żyjemy, takiej ilości postaci, charakterystycznej mowy, zapamiętanie ich historii i celu do wykonania musiało być nie lada wyzwaniem. Każdy Żywioł miał swoich wiernych, charakterystyczny rodzaj magii, każdy chciał zdobyć dominację nad pozostałymi, najpierw wykorzystując swoich poddanych. Początkowo nie orientowałam się w upływie czasu akcji, byłam zaskoczona, gdy okazało się, że minęło już kilka miesięcy. Działania bohaterów były coraz bardziej niecierpliwie, wyczuwałam nadchodzący przełom. Warto jednak zdać sobie sprawę (o czym ja zapomniałam), że to dopiero pierwsza część cyklu, kolejna „Wojny Żywiołów. Przebudzenie Ziemi: Powstania” została już wydana, a bohaterowie, gotowi na wszystko, będą musieli poczekać na kolejne rozwinięcie akcji. Zastanawiam się przy tym, czy autor wróci jeszcze do postaci, którymi już w trakcie tej powieści przestał się interesować, czy może spełnili już swoją rolę i nie będą więcej potrzebni. W przynajmniej jednym przypadku mam (głupią?) nadzieję, na powrót i fantastyczno-nierealny wątek romantyczny. Męska literatura męską literaturą, ale którejś kobiecie musi się udać osiągnąć szczęście, prawda?

Pomimo, że książka „Wojny Żywiołów. Przebudzenie Ziemi: Udręczeni” nie do końca mi się podobała i zrozumiałam, że na razie fantastykę lubię tylko w typowo kobiecym wydaniu, z silnymi bohaterkami, to autorowi udało się mnie zaciekawić. Choć czytałam tę książkę przez kilka tygodni, z przerwami na bardziej przystępne lektury, chyba chciałabym zobaczyć, (i chyba to nie tylko syndrom rozpoczętej serii) jak będzie wyglądała konfrontacja między bohaterami, co będzie nagrodą za zwycięstwo i który Żywioł okaże się najsilniejszy. Z drugiej strony, na pewno muszę teraz odpocząć przy lekturach, które sprawiają mi większą przyjemność.

 

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Autorowi.

Michał Podbielski  „Wojny Żywiołów. Przebudzenie Ziemi: Udręczeni”

Wydawnictwo: Żywioły
Data premiery: grudzień 2014
Liczba stron: 648
ocena: 5/10 (przeciętna)

 

Ostatnie recenzje: