Ewa Podsiadły-Natorska – Błękitne dziewczyny

błękitneWiedzieliście, że według statystyk Radom to najgorsze miasto do życia w Polsce? Kaja Redo za nic nie chce się pogodzić z tą krzywdzącą teorią, mimo marnie płatnej pracy, mieszkania z rodzicami i braku życia uczuciowego. Podczas robienia zdjęć kobietom do gazety, poznaje wiele inspirujących historii. Tknięta impulsem, zakłada na facebooku profil „Szczęśliwe Polki”, uruchamiając w ten sposób efekt domino, przyciągając do siebie kobiety, które chcą się czymś pochwalić światu. Czy w całym tym zamieszaniu odnajdzie swoje szczęście?

Kaja Redo została porównana do Bridget Jones i na początku doszukiwałam się podobieństw tych dwóch historii, mając przede wszystkim w pamięci niebieską zupę i Colina Firtha w uroczym świątecznym swetrze. Szybko jednak zrozumiałam, że „Błękitne dziewczyny” to zupełnie inna powieść. Główna bohaterką jest prawie trzydziestoletnią singielką, obecnie mieszkającą z rodzicami. Pracuje w „Głosie Radomia” jako fotoreporterka – kocha fotografować, lecz nienawidzi swojej szefowej (z wzajemnością!). Po rozpadzie kilkuletniego związku nie szuka kolejnej miłości, choć niespodziewanie dobrze spędza czas ze spotkanym po latach kolegą z podstawówki. Przeżywa chwile euforycznej radości, ale też załamania – i wtedy pomocą służą jej dwie przyjaciółki, Madzia i Mini. Życie żadnej z nich nie toczy się tak, jak sobie wymarzyły, ale po każdej porażce, podejmują kolejne próby osiągnięcia celu. Kaja Redo bez trudu zdobyła moją sympatię i przyciągnęła uwagę, a jej entuzjazm potrafił zarażać.

W moim rozumieniu Błękitna Dziewczyna to taka, która sama układa sobie życie. Nie czeka na gwiazdkę z nieba i nie kręci nosem, tylko bierze się do roboty, by do czegoś dojść, by czuć się dobrze i bezpiecznie. (str 52)

Strona założona przez Kaję szybko zdobywała nowych fanów. Przybywało kobiet, które miały odwagę pochwalić się swoimi osiągnięciami i przesyłały zdjęcia z podpisanymi kartkami. Kaja sługo zastanawiała się, co mogłaby napisać na swojej. Ja chyba miałabym podobnie. Autorka słusznie zwróciła uwagę na niedowartościowanie Polek. Kobiety w naszym kraju często mają kompleksy, same się nie doceniają, ale nie są także doceniane przez innych za codzienną, nierzadko trudną pracę. Akcje, takie jak w powieści, dodają siły, pokazują naszą wyjątkowość, zwiększając pewność siebie. W tym przypadku media społeczne mogą być dobrem, miejscem, które zjednoczy, da możliwość zainspirowania się. Ewa Podsiadły-Natorska walczy z narzekaniem i stereotypami, przy okazji pokazując Radom, swoje rodzinne miasto, w pozytywnej odsłonie, innej niż kojarzymy z Internetu.

IMG_20151016_141658„Błękitne dziewczyny” to bardzo kobieca i najbardziej optymistyczna powieść, jaką przeczytałam w tym roku. Zmusiła mnie do zastanowienia się nad swoimi zaletami i osiągnięciami, pomogła mi docenić dobre strony życia. Mimo tej promiennej aury, debiutującej autorce udało się zachować realizm i stworzyć historię, która nie jest oderwana od rzeczywistości. To opowieść o sile przyjaźni, która pomoże przezwyciężyć największe trudności. I o szczęściu, które czai się za rogiem. Wątek romantyczny jest zarysowany delikatnie, nie dominuje, ale dodaje ciepła książce, a otwarte zakończenie daje nadzieję na cudowny ciąg dalszy, który możemy same sobie dopowiedzieć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat oraz Business&Culture.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
– Czytam Opasłe Tomiska
Klucznik (Narratorką jest kobieta)

Obserwujesz już mojego bloga?
Facebook | Bloglovin | Google+ | Instagram