Katarzyna Bonda – Okularnik

okularnik

Sasza Załuska ma niezwykły dar przyciągania kłopotów. Gdy jedzie na weekend do Hajnówki wyjaśnić ważną sprawę osobistą, nie spodziewa się, że w wyniku szalonych wydarzeń, wyląduje na tamtejszym komisariacie i to nie jako gość specjalny, znana profilerka, ale jako zwykła zatrzymana za podróżowanie bez dokumentów. Tymczasem ludność miasteczka szykuje się na wielkie święto – największy lokalny biznesmen bierze ślub z młodziutką dziewczyną. Jego poprzednie kobiety ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciał nigdy nie odnaleziono. Dlatego, gdy panna młoda znika, wszyscy zostają postawieni na nogi i rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania. Jaki związek z tym zamieszaniem ma Sasza i wydarzenia w okresu drugiej wojny światowej?

Po bombie, jaką Katarzyna Bonda zrzuciła na mnie pod koniec powieści „Pochłaniacz”, z niecierpliwością czekałam na przeczytanie kontynuacji. Nie zawiodłam się. Wyjazd do Hajnówki miał być tylko próbą wyjaśnienia zdarzeń z przeszłości Saszy. Jednak zabójstwa, porwania, znalezione czaszki kompletnie zmieniły charakter pobytu profilerki. Czy uda się jej połączyć zaginięcia sprzed lat z aktualnymi zdarzeniami? W miasteczku jest obca, nikt nie chce z nią szczerze rozmawiać, wszyscy zdają się skrywać jakieś tajemnice. Nagle akcja przenosi się w czasie, kończy się druga wojna światowa, a Polacy dokonują pogromu Białorusinów. Te tragiczne wydarzenia nadal mają żywy wpływ na obecnych mieszkańców Hajnówki.

IMG_20150819_105340„Okularnik” to doskonale skonstruowany kryminał. Śledztwo, które prowadzi Sasza jest pasjonujące, gdy nie czytałam, myślałam, jakie może być rozwiązanie, ale szczęśliwie nie udało mi się go znaleźć. Częste zwroty akcji nie pozwalają się nudzić, główna bohaterka jest autentyczna, nie są jej obce ludzkie słabości. W powieść zostały wplecione wątki z przeszłości, o których tak mało się mówi, a które potrafią wzbudzić dużo emocji, zwłaszcza negatywnych. Katarzyna Bonda trenuje pamięć czytelnika. Wprowadza do historii mnóstwo postaci, kreśląc ich charakterystyki, przedstawiając szczegółową historię życia. W tym natłoku informacji trudno było mi odnaleźć podejrzanego, rzucałam oskarżenia na wiele osób, nie nastawiając się, że tym razem trafię. Wiele osób miało okazję i całkiem dobre motywy, ale czy to wystarczyło, by dokonać tyle zła?

Szok. Niedowierzanie. Nie wiem, jak określić emocje, które mnie ogarnęły po przeczytaniu ostatniej strony książki. Łzy jakoś zdołałam zdławić, ale droga Autorko, tego się nie robi czytelnikom (a już czytelniczkom zwłaszcza!), bo naraża się ich na opętanie, snucie domysłów i szukanie nadziei, wszystko po to, by nie uwierzyć w najbardziej oczywiste zakończenie tego tomu. I jak teraz wytrzymać w tej niewiedzy aż do maja przyszłego roku, no jak? Po zamknięciu książki nie byłam w stanie od razu sięgnąć po następną. Musiałam w spokoju, powoli poukładać sobie wszystkie rozwiązane historie i te, które nadał pozostały w sferze domysłów. Przeczytać jeszcze raz dwie ostatnie strony, wyszeptać „Nie! To się nie może tak skończyć!”. Ostatnio w takim niebycie zostawiła mnie kilka lat temu Margaret Mitchell w „Przeminęło z wiatrem”, czym zresztą sprowokowała inną niepogodzoną z zakończeniem pisarkę, do napisania dalszego ciągu. Tu na szczęście nie muszę się martwić o jakość kontynuacji, wystarczy (nie)cierpliwie poczekać na „Lampiony”, czyli tom trzeci. Nie musicie pytać czy polecam, bo polecam z całego serca, ale koniecznie literacką przygodę z Saszą Załuską zacznijcie od „Pochłaniacza”.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska

Twórczość autorki:
Cykl z Hubertem Meyerem
1. Dziewiąta runa (wydane też jako „Sprawa Niny Frank”)
2. Tylko martwi nie kłamią
3. Florystka {ocena 8/10}

Cztery żywioły Saszy Załuskiej
1. Pochłaniacz {8/10}
2. Okularnik
3. Lampiony
4. Czerwony pająk

Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania.
Polskie morderczynie