„Jutro będą pisać o Tobie”- słowa Liny zmroziły Williama Wistinga. Lina- jego córka, pracuje w gazecie w sekcji kryminalnej i właśnie zobaczyła projekt okładki najnowszego wydania. William Wisting to policjant, na którego rozpocznie się nagonka w związku z oskarżeniem o sfabrykowanie dowodów w sprawie sprzed siedemnastu lat. Policjant kierował wtedy zespołem poszukującym zaginionej dziewczyny, który po znalezieniu jej zwłok, rozpoczął poszukiwania jej porywacza i mordercy. Oskarżony właśnie wyszedł z więzienia i żąda sprawiedliwości. Wisting, chwilowo zawieszony w obowiązkach, postanawia jeszcze raz przejrzeć dokumentację sprawy. Tymczasem Line zbiera materiały w sprawie niedawnego morderstwa. Jej ciekawość sprawia, że znajduje się w centrum wydarzeń. A w okolicy znika kolejna nastoletnia dziewczyna…
Dotychczas przeczytałam jedną książkę Horsta – „Jaskiniowiec” (recenzja tutaj). Jego niebanalny pomysł na historię kryminalną sprawił, że książkę czytałam z ogromnym zainteresowaniem i nie wahałam się ani chwili, gdy dostałam możliwość przeczytania i zrecenzowania jego kolejnej książki. Od razu powiem, co najpierw mnie zaskoczyło. „Jaskiniowiec” (pierwsza wydana w Polsce książka autora) był dziewiątą częścią cyklu o Williamie Wistingu, natomiast „Psy gończe” to części… ósma. Na szczęście w żaden sposób nie przeszkadzało mi to w odbiorze książki, historia sama w sobie była kompletna, jednak zdziwienie pozostało.
Autor zastosował znany mi z „Jaskiniowca” zabieg- na przemian obserwowaliśmy Linę i Williama, a ich historie za każdym razem urywały się, by potęgować napięcie. To nie był kryminał, w którym bezustannie martwiłam się o głównych bohaterów czy bałam się gasić wieczorem światło. Tu przeszłość i teraźniejszość mieszała się ze sobą, sugerując rozwiązania, które wydawałyby się nieprawdopodobne, a surowy norweski klimat potęgował wrażenie mroczności. Czy w aktach sprawy sprzed siedemnastu lat można znaleźć jeszcze coś, czego się przedtem nie zauważyło? William wspomina tamto śledztwo, przegląda stare dokumenty, pozwala też Linie rzucić na sprawę świeże spojrzenie. Nietypowi partnerzy – ojciec i córka, policjant i dziennikarka, wspólnie podejmują trop i poszukują prawdy.
„Tym właśnie byli, on i jego koledzy. Sforą psów, które ścigały mordercę. Huglund był człowiekiem, którego dopadły. Ale jak wszystkie inne psy myśliwskie, tropili najcieplejszy ślad, nie zatrzymując się nigdzie nawet na chwilę.”
{str 196}
Czy sfabrykowanie dowodów jest przestępstwem? Tak. A jeśli to jedyny sposób by do więzienia trafił winny, którego bez tych dowodów nie można by oskarżyć? Czy wtedy też każdy powiedziałbym bez wahania „tak”? Czy nadal widziałby świat w kolorach czarnym i białym, czy może wkradłby się odcień szarości?
„Psy gończe” to kryminał szeroko nagradzany w Skandynawii. Teraz czeka na opinię polskich czytelników. Dacie się porwać tej historii i weźmiecie udział w śledztwach? Ciekawa jestem, czy prędzej niż Lina i William odkryjecie prawdę, mnie się (na szczęście!) to nie udało. Gwarantuję, że nie pożałujecie czasu spędzonego z tą książką, szczególnie, że bardzo dobrze się ją czyta, a historia wciąga już od pierwszych stron.
Polska premiera książki już 4 maja.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Pani Karolinie, wydawnictwu Smak Słowa i Business & Culture.
Pozostałe książki autora:
Seria o Williamie Wistingu:
– Psy gończe (t. 8)
– Jaskiniowiec (t. 9)