K.A. Tucker – Dziesięć płytkich oddechów

Kacey jako jedyna nie zginęła w
wypadku samochodowym, w którym śmierć poniosły cztery bliskie jej osoby, jednak
utraciła wtedy sens życia. I choć od tamtej pory minęły już cztery lata, ona ciągle
nie może tego przeboleć i przebaczyć sprawcy. Z młodszą siostrą wyprowadzają
się od rodziny, wynajmują tanie mieszkanie i rozpoczynają nowe życie w Miami.
Zamknięta w sobie Kacey nie chce rozmawiać o przeszłości, tworzy wokół siebie
mur obronny, który ciężko sforsować, nie chce nikogo dopuścić do siebie bliżej.
A jednak jej zapora nie jest wystarczająco silna, Kacey, wbrew sobie
zaprzyjaźniła się z sąsiadką i jej córeczką i zaczęła darzyć uczuciem
przystojnego Trenta. Przed Kacey jeszcze ciągle kilka niebezpiecznych zakrętów
na jej życiowej drodze. Czy pozwoli sobie pomóc?

Do tej pory byłam przekonana, że nie
lubię nurtu YA/NA w literaturze, gdzie wszyscy bohaterowie są podobni i mają
podobne zmartwienia. K.A. Tucker zmieniła moje zdanie. Kacey nie była
zalęknioną studentką, lecz dziewczyną, z powodzeniem udającą pewną siebie,
która utrzymywała siebie i młodszą siostrę. Swój strach maskowała agresją,
cieplejsze uczucia- oziębłym tonem. Ale kiedy jej sąsiadem zostaje niesamowicie
(a jakże!) przystojny Trent, Kacey przestaje być sobą i wszystko się zmienia…
Oczywiście Trent też ma sekret z przeszłości (i tu mankament książki: już w
połowie można się zacząć domyślać, o co chodzi), który rozbije ich związek, ale…
sami wiecie, takie książki przecież muszą się dobrze kończyć!
Kilka scen łóżkowych napisanych
ze smakiem, nie powinno razić osób nielubiących erotyków, ale pozwoliło oddać
napięcie między młodymi ludźmi. Do tego dodajmy kilka zabawnych momentów i
kilka takich, które wstrzymywały mój oddech na chwilę.
Dlaczego spodobała mi się taka
przewidywalna, zgodna z regułami romansu książka?
Bo mnie wzruszyła, a ostatnio
rzadko to się zdarza.
Bo bohaterowie, choć zwyczajowo
idealnie wyglądający, nie mieli schematycznych charakterów.
Bo poruszony został problem
pijanych kierowców, który wzbudza we mnie duże emocje.
Bo zauroczyła mnie okładka.
Bo książka pozwoliła mi się
oderwać od rzeczywistości, kiedy tego potrzebowałam i spędzić miło czas.
Tylko tyle, czy aż tyle?
Mnie wystarczyło, a Wam?
Dlatego jeśli ciągle (lub prawie
ciągle, jak ja) czytacie kryminały, oderwijcie się od nich na wieczór, czy dwa,
sięgnijcie po „Dziesięć płytkich oddechów”. W ten sposób zaspokoicie kobiecą
stronę duszy. Polecam! 
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska 

Pozostałe książki K.A. Tucker:
Cykl Ten Tiny Breaths:
1. Dziesięć płytkich oddechów
2. Jedno małe kłamstwo
3. Cztery sekundy do stracenia