Eleanor Catton – Wszystko, co lśni

Niezwykła historia intrygi, w którą
uwikłane jest wiele osób i którą jeszcze więcej osób stara się opowiedzieć
Walterowi Moody. Młody mężczyzna tego dnia przybył w tajemnicy do Hokitika w
Nowej Zelandii, by spróbować szczęścia jako poszukiwacz złota. Przypadek
sprawił, że w hotelu, w którym się zatrzymał, zebrało się dwunastu mężczyzn,
próbujących wyjaśnić kilka tajemnic, najwyraźniej ze sobą powiązanych. Gdy
zszedł do hotelowego salonu, natknął się na to nieformalne zebranie i, po
początkowej nieufności, został wkrótce wciągnięty w wir opowieści o śmierci pijaka,
próbie samobójczej dziwki, wizycie ważnego polityka, zniknięciu bogatego
młodzieńca, sztabkach złota, testamencie i darowiźnie. Podczas nocnych
opowieści próbują znaleźć powiązania między tymi zdarzeniami, nie zdając sobie
sprawy, że minie jeszcze trochę czasu, zanim poznają wszystkie szczegóły tej
zawiłej historii.

Zastanawiacie się, skąd dość niska
oceny, książki z nagrodą Bookera. Cóż, też się zastanawiam. Widocznie Booker i
ja nie mamy podobnego gustu. Nagroda Ensorcelee zostałaby przyznana Minierowi i
Bondzie, tak na początek. Ale wracam do lśniącej książki, swoją drogą
przepięknie wydanej, która kusi tajemniczą twarzą kobiety, nietuzinkowym
tytułem i opasłością. Na początku została zamieszczona mapka Hokitiki i spis
osób, przy takiej mnogości bohaterów, to naprawdę dobry pomysł, już trzynaście
osób poznajemy w hotelowym salonie, do tego dochodzą bohaterowie ich rozmów. Od
razu przyznaję, że spodziewałam się tu raczej przeczytać sagę rodzinną czy może
wiktoriańską powieść o miłości, dlatego byłam trochę rozczarowana i długo
zastanawiałam się, z czym kojarzy mi się ta książka. XIX wiek, dżentelmeni w
nieoswojonym miejscu, trochę przygody- wymyśliłam w końcu, że może z „W 80 dni
dookoła świata” i tak bardzo luźno z książkami Karola Maya (swoją drogą, kiedyś
je uwielbiałam!). Czytało się przyjemnie, język nie sprawiał trudności, jedynie
ilość stron sprawiała, że nie była to dla mnie lektura na więcej niż kilka
wieczorów. Przez to rozciągniecie w czasie, straciłam trochę na odbiorze
książki. Tajemnice, które nie dawały spokoju na początku, nie dawały już takiej
satysfakcji, gdy zostały wyjaśnione na końcu. 

Podziwiam autorkę, za kunszt w
żonglowaniu taką ilością postaci, z których każda miała swoją, przeważnie
smutną historię. Niezależnie od pochodzenia, czy pozycji, wszyscy wierzyli, że
złoto jest w stanie zapewnić im szczęście i szukali go w tej odległej krainie. Okazało się jednak, że znalezienie złota wcale nie rozwiązuje wszystkich problemów i że ma mniejszą wartość, niż głoszą legendy. Czego szukać w życiu w takim razie? Chwili zapomnienia w ramionach przypadkowej kobiety?Romantycznej miłości, nieprzystającej żądnym przygód mężczyznom…? 

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Klucznik (dziewczęta i kobiety)
Czytam Opasłe Tomiska