Marta Kisiel- Nomen Omen

Szukacie zabawnej i szalonej lektury? Zapraszam na recenzję najnowszej książki Marty Kisiel – „Nomen Omen”.

nomen omenSalomea Klementyna Przygoda. Dwudziestopięcioletnia dziewczyna, niezbyt wdzięczna losowi za swój duży wzrost i potężną posturę. I zdecydowanie zła na rodziców za wybór imienia. Do tego dodajmy kilka lat młodszego brata, który zawsze był faworyzowany, choć nie należał do najmilszych i najmądrzejszych ludzi świata. Takiej rodzinki nie jest w stanie zrekompensować nawet najlepsza babcia. Nie dziwi więc, ze Salka korzysta z okazji i przenosi się do Wrocławia. Od razu na początku jej pobytu w tym pięknym mieście, można się zastanawiać, czy nie wpadła przypadkiem z deszczu pod rynnę. Staruszka, u której zamieszkała nie podpada pod definicję „miłej, starszej pani”. Chociaż na drugi dzień można by tak o niej powiedzieć. Ale potem znów nie. Co jest z tą kobietą?

A dom, w którym zamieszkała?

„Przytulna stancja u starszej pani mogła z powodzeniem występować w horrorach klasy dowolnej. I to bez charakteryzacji.”

Salka przetrwałaby wszystko, przyzwyczaiłaby się do dziwnego domu i jego jeszcze dziwniejszej właścicielki, do papugi, która nie lata, nawet do tajemniczych głosów, które skutecznie zagłuszają radio i przeszkadzają w rozmowach telefonicznych. Ale załamała się, gdy w starym domu zamieszkał również jej brat, „idealny” student, z całą pewnością „bez powodu” wyrzucony z akademika.

A to dopiero początek przygody -nomen omen- Salki Przygody. Początek niezbyt fortunny, bo jej rodzony brat wyrzuca ją z mostu do lodowatej rzeki. Ale zaraz, zaraz. Nie zakładajcie niczego zbyt pochopnie! W tej historii nic nie jest takie, jak się wydaje…

Marta Kisiel bez problemu przekonała mnie do swojej twórczości. Napisała książkę, w której wiele się działo i mało co było przewidywalne, obie te cechy zawsze doceniam. To taki trochę misz-masz gatunkowy: trochę kryminału, trochę historii i może cząstka romansu, wszystko połączone sporą dawką humoru. Nietuzinkowi, charakterystyczni bohaterowie, a do tego żywy język narracji, od potocznego po żargon naukowy.

Przed rozpoczęciem lektury nie miałam żadnych skojarzeń odnośnie tej książki, z czytanych wcześniej recenzji zapamiętałam jedynie imię głównej bohaterki. Dlatego bez żadnych zastrzeżeń dałam się porwać wyobraźni autorki i mogę Wam polecić taką przygodę. Tylko uwaga! Marta Kisiel ma na razie na koncie tylko dwie książki (i kilka opowiadań), więc jeśli ją polubicie, to nie zaspokoicie całkiem swojego czytelniczego apetytu. Jesteście gotowi na takie ryzyko?

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Grunt to okładka (budynek)
Klucznik: 1. Tomisko NIEopasłe
– Przeczytam tyle, ile mam wzrostu