Karin Slaughter „Fałszywy świadek”

fałszywy świadek
Obraz 350543 z Pixabay

Jeśli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, na pewno już tu czytaliście, że uwielbiam kryminały i thrillery Karin Slaughter, znajdziecie u mnie nawet post o tym, w jakiej kolejności czytać jej kryminały. Dlatego „Fałszywy świadek” musiał pojawić się na mojej półce. A ja po raz kolejny zajrzałam na mroczne uliczki Atlanty.

Życie Leigh nigdy nie było idealne, choć zdarzyło się jej kilka dobrych momentów. I kilka takich, o których chciałaby już nie pamiętać. Jednak kiedy kilka dni przed procesem trafia do niej sprawa potencjalnego gwałtu z wyjątkowym okrucieństwem, Leigh już wie, że nie udało jej się uciec od przeszłości. Jako adwokat musi chcieć dla swojego klienta jak najlepiej, a ten mężczyzna to wie. Wie też o niej i jej siostrze coś, czego nikt nie powinien wiedzieć… Czy Leigh będzie w stanie bronić gwałciciela, ze świadomością, że jeśli zostanie na wolności, znów zaatakuje? Czy pozwoli, by tajemnice z jej przeszłości zniszczyły jej rodzinę i karierę?

Już po kilku stronach tej powieści czułam się rozdarta. Jednocześnie chciałam i nie chciałam jej czytać. Wiedziałam że będzie świetna i dobrze spędzę z nią czas, ale szybko się przekonałam, że atmosfera jest gęsta i lepka, a napięcie ogromne. Że nie mogę przestać myśleć o tej historii. Że główna bohaterka jest w sytuacji bez wyjścia, a ja bardzo chciałam, żeby jej się udało wyjść z tego bez szwanku. Choć popełniła straszny błąd i pewnie powinna ponieść karę. Ale łatwo było mi ją usprawiedliwić. Łatwo zrozumieć, dlaczego tak postąpiła.

Szybko sobie przypomniałam co jest charakterystyczne u Slaughter. Makabryczne sceny zbrodni, dokładnie opisane, tak, że podczas czytania odechciewa się jakichkolwiek przekąsek. Brudna rzeczywistość, uwypuklona brzydota, zło. Strach o życie głównej bohaterki i jej rodziny. I strach, który wydzierał poza kartki książki, który sprawiał, że wieczorem czułam się nieswojo. Moralnie trudne tematy, które ciężko jednoznacznie ocenić.

Karin Slaughter pokazała w powieści realia życia w USA z wirusem COVID-19, to jak pandemia wpłynęła na pracę różnych instytucji, jakie szkody potrafiła wyrządzić ludziom, zwłaszcza tym ze słabszym dostępem do opieki zdrowotnej. Przy okazji tej historii można było też podejrzeć pracę adwokata, jak przygotowuje się do procesu, jak wiele zależy od wrażenia, które zrobi się na ławie przysięgłych.

„Fałszywy świadek” to książka, w której znalazłam wszystko, co uwielbiam u Slaughter: strach, ciekawa intryga i ogromne emocje, które nie pozwalały mi zapomnieć o tej historii, nawet kiedy spałam. Czytało mi się ją świetnie, żałowałam, że nie mam warunków, żeby zarwać dla niej nocy (choć pewnie wtedy przeżywałabym ją o wiele mniej, a tak napięcie cały czas rosło). I chociaż przy całej tej eskalacji zła, które pojawiło się w tej książce, zakończenie wydawało mi się wyjątkowo łagodne, to i tak będę ją polecać. Świetny thriller!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins.

Karin Slaughter „Fałszywy świadek”

Tytuł oryginalny: False Witness
Tłumaczenie: Dorota Stadnik

Wydawnictwo Harper Collins
Data premiery: 27.10.2021
Liczba stron: 480
ocena: 9/10