KotBorysCzyta: Håkan Nesser „Stowarzyszenie leworęcznych”

stowarzyszenie leworęcznych
Obraz raedon z Pixabay

W małym miasteczku Oosterby pewna nauczycielka szkoły podstawowej nie patrzyła przychylnym okiem na leworęcznych uczniów i za wszelką cenę starała się tę, jak uważała, ułomność wykorzeniać u swoich podopiecznych. To właśnie ta „ułomność” była dla Martena Wincekelstroopa i Rejmusa Fistea impulsem do założenia Stowarzyszenia Leworęcznych. Na początku byli nie tylko założycielami, ale i jedynymi członkami swojego tajnego klubu. Jednak z biegiem czasu udało im się zwerbować kolejne osoby. I tak grupa przyjaciół spotykała się w swojej „jaskini”, słuchała muzyki i spędzała wspólnie czas… Do momentu aż pewnego dnia ich drogi nagle się rozeszły.

Po dwudziestu latach, gdy znów się spotykają, dochodzi do tragedii. Wszyscy giną w pożarze pensjonatu, a jedyny podejrzany znika bez śladu.  Sprawa wydaje się rozwiązana, jednak wszystko się zmienia, gdy po kolejnych dwudziestu latach na jaw wychodzą nowe dowody.

W Stowarzyszeniu leworęcznych, Håkan Nesser postanowił połączyć ze sobą wątek komisarza Van Vetereena i Gunnara Barbarottiego, postaci ze swoich wcześniejszych serii. I o ile wcześniejsze książki z tych cykli przypadły mi do gustu, tak ta niestety nie zrobiła na mnie wrażenia.

Książka ma bardzo dużo wątków i postaci, które są dobrze i starannie rozbudowane, co akurat lubię w kryminałach i bardzo mi się spodobało. Dodatkowym atutem, jak dla mnie, było prowadzenie akcji w trzech perspektywach czasowych, które z biegiem czasu łączyły się w spójną całość. Takie „komplikowanie” fabuły sprawia, że książkę trzeba czytać dosyć uważnie, aby nie przegapić żadnego szczegółu, który może być istotny w rozwiązaniu zagadki.

Pomimo tak wielu zalet „Stowarzyszenia leworęcznych” czytanie tej lektury mnie nie wciągnęło. Niestety niektóre z wątków, przede wszystkim rozmowy komisarza Van Vwtereena ze swoją żoną Ulrike, które nie zawsze były skupione na śledztwie,  były bardzo przeciągnięte i czasami nawet nudne. Czytałam słowo za słowem, zdanie za zdaniem i czekałam tylko, aż skończy się rozdział i autor powróci do ciekawszej historii. W powieści brakowało mi napięcia i adrenaliny, a akcja rozwijała się bardzo wolno i nabrała odpowiedniego tempa dopiero na samym końcu. Nie pomogło również to, że szybko domyśliłam się, kto jest mordercą i jaki miał motyw, aby dokonać tej zbrodni.

Chociaż „Stowarzyszenie leworęcznych” według mnie nie jest najlepszą książką Håkana Nessera, nie będę jej nikomu odradzać, bo na pewno spodoba się, a może i nawet zachwyci  niejednego fana szwedzkich kryminałów.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

KotBorysCzyta

Håkan Nesser „Stowarzyszenie leworęcznych”

Tytuł oryginalny: De vansterhantas forening
Tłumaczenie: Iwona Jędrzejewska

Wydawnictwo Czarna Owca
Data premiery: 12.08.2020
Liczba stron: 576
ocena: 6/10