Wojciech Chmielarz „Rana” #przedpremierowo

ranaŚmierć uczennicy mogła zepsuć reputację warszawskiej prywatnej szkoły z tradycjami. Ale śmierć kolejnej osoby to już przesada! Ciało musiało zniknąć, a osoby, które je zdążyły zauważyć, zaczęły wątpić, czy to naprawdę się zdarzyło. Tylko coś nie pozwalało im na obojętność. Tak zaczęła się nietypowa i trudna współpraca, nieoficjalne śledztwo, które mogło doprowadzić do kolejnych tragedii.

Klementyna zmagała się z koszmarami przypominającymi jej dzieciństwo, pełne przemocy ze strony matki.
Karolina nie potrafiła sobie poradzić z coraz częściej kłócącymi się rodzicami.
Marysia nie umiała odnaleźć się w tej szkole dla bogatych dzieci, czuła się gorsza.
Ela miała dość obojętności męża i wypominania wypadku.
Gniewek nie radził sobie z emocjami, a otoczenie zdawało się nie dostrzegać tego problemu.
Każda z tych historii osobno była smutna i przygnębiająca. Razem tworzyły przejmującą i niebezpieczną mieszankę, która zasnuwała umysł szarą mgłą pesymizmu, wymazywała z ludzi i świata prawie wszystkie oznaki dobra.

Wojciech Chmielarz w „Ranie” poruszał bolesne i bulwersujące tematy: strata dziecka, samobójstwo, przemoc w domu, obojętność w społeczeństwie. Może, gdyby zabrakłoby jednego z tych elementów, historia dla którejś z postaci skończyłaby się mniej tragicznie. Może niezależnie od tego, co wydarzyłoby się na świecie, ich los był już przypieczętowany wyborami, których dokonali w przeszłości i prędzej czy później, przyszłoby im za to zapłacić. Próbowałam uporządkować sobie te postacie, ich historie, moje współczucie i oburzenie. Myślałam, że wiem już, kto jest kim i do czego jest zdolny. I nagle, po kolejnych stronach i informacjach, musiałam zrewidować poglądy na temat bohaterów, dopuścić do siebie myśl, że błędnie oceniałam. Albo przyznać, że ludzie się zmieniają. Ale czy ktoś, kto zabił, może być jeszcze dobrym człowiekiem?

Podczas czytania musiałam sobie wytłumaczyć, że przyjemności się dawkuje, bo obowiązki nie pozwalały mi zatopić się w tej książce i delektować się nią, tak jak planowałam. Chociaż może to i lepiej. Miałam czas, by powoli trawić tę historię, by próbować samodzielnie myśleć nad sprawcą i motywem. Za to ostatnie strony pochłaniałam już bez przerw. Akcja się zagęszczała, stron do końca pozostawało coraz mniej, a ja niby coś wiedziałam, coś zostało powiedziane, ale ciągle czułam, że jeszcze coś mi umyka, że czekam na spoiwo, które wszystko połączy w logiczną, choć szokującą całość. I tak było. Nie był to tak efektowne jak w „Żmijowisku”, tu więcej podpowiedzi wynikało z historii, ale nie byłam rozczarowana. Ta eskalacja bezsensownego zła, to jak połączyły się losy ofiar i katów, wszystko to dało się docenić po przeczytaniu książki.

A potem siedziałam i jeszcze raz układałam sobie tę historię w głowie. Nie potrafię wyrzucić z pamięci słów z czyjejś recenzji, która mignęła mi gdzieś podczas scrolowania Facebooka, że „Rana” jest o wiele bardziej dojrzałą powieścią (dlatego nie lubię czytać recenzji na innych blogach, zanim nie napiszę swojej). Ale tu muszę się zgodzić i powtórzyć – to dojrzała powieść, bez gonienia za sensacją i widowiskowymi zwrotami akcji. Tu dominowała szarość i nijakość, a jednak ta historia długo nie da o sobie zapomnieć. Bo zwykli ludzie okazywali się potworami. Potwory okazywały serce. A pośrodku tego został czytelnik – z mętlikiem w głowie i milionem nieprzyjemnych myśli.

„Rana” wstrząsnęła mną z zupełnie innych powodów niż „Żmijowisko”. Wtedy spowodował to szok, tym razem niepozorne zło. Przyparta do muru pewnie przyznałabym, że „Żmijowisko” było lepsze, ale potrafię docenić to, że autor napisał teraz zupełnie inny rodzaj thrillera, a nie odtworzył sprawdzony układ w nieco innej konfiguracji. Ale jedno jest takie samo: zarówno o jednej, jak i o drugiej książce myślałam jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Książkę zamówiłam na portalu Czytam Pierwszy.

Wojciech Chmielarz „Rana”

 

Wydawnictwo Marginesy
Data premiery: 14.08.2019
Liczba stron: 350
ocena: 8/10 (rewelacyjna)