Katherine Center „Milion nowych chwil” #przedpremierowo

milion nowych chwilNiczym nieuzasadniony strach przed lataniem towarzyszył Margaret od najmłodszych lat. Dlatego z trudem dała się namówić chłopakowi na wspólny lot, wyjątkowy, bo w walentynki. I podwójnie wyjątkowy, bo po raz pierwszy leciałaby z nim za sterami. Czuła strach, ale choć wiele sytuacji w ich związku potrafiła przewidzieć, nie spodziewała się tego, co ich spotka.

Jej świat nagle przewrócił się do góry nogami. Wszystko, co miało być jej ostoją, jej radością, straciło znaczenie. Trwała przy niej rodzina, nieustannie ją wspierała i dopingowała, ale to Margaret musiała na nowo znaleźć sens życia. Albo się poddać….

Sądząc po opisie i okładce, myślałam, że „Milion nowych chwil” będzie obyczajówką podszytą tragicznymi wydarzeniami, ale z uwagi na lekki ton narracji, czasem ironiczny, czasem dowcipny, czytałam ją z pewnością, że musi się zakończyć szczęśliwie. Okazało się, że chociaż miejscami było przewidywalnie, to jednak nie przewidziałam, w jaki sposób autorka poprowadzi się historię. Że będzie to książka, której nie da się łatwo zaszufladkować.

Margaret była narratorem tej powieści, ale czasami zdawało się, że czytelnik wiedział więcej, niż ona. Pod wpływem tych nieszczęśliwych wydarzeń i silnych emocji, nie wszystkie informacje do niej w pełni docierały, może była to reakcja obronna organizmu, może szok. Pewność, że wszystko się dobrze skończy nie pozwalał mi całkowicie wczuć się w sytuację bohaterki, przede wszystkim nie potrafiłam dobrze poczuć jej smutku i zniechęcenia po kolejnych nieudanych dniach. Bo już wiedziałam, już byłam pewna, że zaraz zacznie się coś nowego i pięknego, a przez to Margaret nabierze ochoty do życia i cała reszta zacznie się układać. Bo był ktoś, jeszcze obcy, kto musiał, po prostu musiał (oczywiście według mnie) wkrótce stać się kimś bliskim. Chociaż ich pierwsze kontakty w ogólne na to nie wskazywały.

Nie wiem, czy „Milion nowych chwil” to książka na lato czy czy na inną porę roku, ale czytało mi się ją rewelacyjnie. Była ciepła i pokrzepiająca, a główna bohaterka od pierwszych stron zdobyła moją uwagę i sympatię. I chociaż miejscami historia wydawała mi się naiwna, koniec końców okazała się inna, a ostatnim rozdziałem autorka nadała tej książce ważniejsze przesłanie. Nie do końca sprawdziły się też moje przewidywania odnośnie fabuły, ale to nawet lepiej.

Tragedia, która dotknęła Margaret i konsekwencje, które ponosiła niejednego doprowadziłaby do depresji. Ale Katherine Center pokazuje, że czas naprawdę potrafi leczyć rany, nie tylko te fizyczne, ale też te na duszy. Że kolejne rozczarowania nigdy nie powinny zabijać nadziei. I kiedy kolejne plany na przyszłość i marzenia pękają niczym bańki mydlane, nie można się poddać i rezygnować ze wszystkich wartości w życiu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

Katherine Center „Milion nowych chwil”

 

Tytuł oryginalny: How To Walk Away
Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata

Wydawnictwo Muza
Data premiery: 17.07.2019
Liczba stron: 416
ocena: 8/10 (rewelacyjna)