Adriana Locke „Zapisane w bliznach”

zapisane w bliznachPo wypadku w kopalni i problemach Tylera, małżeństwo jego i Elin mogło nie przetrwać. Tym bardziej, że kiedy Tyler zniknął, by w samotności leczyć swe rany bardziej psychiczne niż fizyczne, Elin przeżywała jedne z gorszych chwil w życiu i potrzebowała go, jak chyba nigdy wcześniej. A teraz on wrócił do miasta i myśli, że równie łatwo wróci do niej. Czy po tym, co przeszli, będą potrafili dać sobie szansę i naprawić szkody?

„Zapisane w bliznach” to historia, w której zaczytasz się od samego początku. I od początku też będziesz miała świadomość, że musi się skończyć dobrze. Adriana Locke zadbała jednak, by w tej przewidywalności nie było miejsca na nudę. Dołożyła wątki, które nieco rozwinęły tę opowieść. Nie zmienia to faktu, że to prosty romans, próbujący przemycić nieco ważniejsze wartości. I właśnie takiej książki było mi trzeba, po ostatniej lekturze (zobacz, co przedtem czytałam).

Nie zabrakło chwil, gdy współczułam głównej bohaterce. Autorka wiedziała, jak pisać, by historia była poruszająca. Może niektóre sceny były trochę przerysowane, ale razem składały się na kompletne tło tej historii o miłości z wielką przyjaźnią w tle. Niewielkie amerykańskie miasteczko, niewiele miejsc pracy, przyjaciele ze szkoły, którzy po kilku latach nadal tworzą zgraną paczkę, którzy wiedzą, kiedy mogą sobie dogryźć, a kiedy przytulić i pozwolić się wypłakać. Życie, które nigdy nie jest takie, jakie sobie wymarzymy, gdy mamy kilkanaście lat i cały świat przed sobą. Wybory, które niosą za sobą nieodwracalne konsekwencje.

Co ostatnio charakterystyczne dla romansów, to narracja z perspektywy kobiety i mężczyzny. Lubię, kiedy autorce udaje się stworzyć obraz mężczyzny, który dla swojej kobiety jest gotowy na wiele, ale wśród pozostałych potrafi wzbudzić respekt. Jego siła fizyczna skontrastowana z bezradnością wobec jej złości czy łez. Po prostu – zakochany bad boy, niczym z amerykańskich komedii romantycznych. Podobało mi się, że w opisach seksu autorka nie siliła się na żadne eufemizmy, czy metafory, używając potocznych nazw, które nie odrywały uwagi od sedna tych kilku gorących scen.

„Zapisane w bliznach” to opowieść o miłości, która czasem rani i pozostawia blizny na sercu i o drugiej szansie, która często jest okupiona wyrzeczeniami i cierpieniem. To jedna z tych historii, które gdy trafią na właściwy moment, potrafią wycisnąć z człowieka łzy, ale potem nie pozostaną długo w pamięci. Niewątpliwą zaletą książki jest to, że szybko wciąga i potrafi oderwać od rzeczywistości na długie chwile, w sprzyjających warunkach to książka na dwa przyjemne wieczory.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szósty Zmysł.

Adriana Locke „Zapisane w bliznach”

Tytuł oryginalny: „Written In The Scars”
Tłumaczenie: Klaudia Wyrwińska

Wydawnictwo Szósty Zmysł
Data premiery: 15.05.2019
Liczba stron: 372
ocena: 6/10 (dobra)