Mario Escobar „Kołysanka z Auschwitz”

kołysanka z auschwitzNiby każdy z nas wie coś o Auschwitz. Pewnie większość była w muzeum. A jednak każda książka i każdy film opisujące przeżycia więźniów obozu na nowo poruszają i pokazują kolejną, nieznaną odsłonę tej strasznej karty historii. Może słyszałam wcześniej coś o cygańskim przedszkolu prowadzonym w Auschwitz albo o makabrycznych pseudo-medycznych eksperymentach, jednak nigdy nie zagłębiałam tego tematu. Mario Escobar w „Kołysance z Auschwitz” zainspirował się autentyczną historią Helene Hennemann, Niemki, która za swoimi dziećmi i mężem poszła do obozu koncentracyjnego.

Gdy żołnierze zabierali jej męża i piątkę dzieci, Helene nie potrzebowała czasu do namysłu. Mogła zostać bezpiecznie w domu, była Niemką czystego pochodzenia, w odróżnieniu od swojego męża Cygana. Ale nigdy nie zostawiłaby swojej rodziny. Dotarła wraz z nimi do obozu Auschwitz, tam oddzielili ją od męża. Wraz z dziećmi, z których najstarsze miało jedenaście, a najmłodsze trzy lata, została skierowana do cygańskiego obozu w Birkenau. Udało jej się zacząć pracę jako pielęgniarka, tam zwróciła na siebie uwagę doktora Mengele, który zaproponował jej prowadzenie przedszkola dla dzieci z obozu. Mimo obaw i podejrzeń, do czego może zostać wykorzystane, Helene Hennemann zgodziła się stworzyć w obozie miejsce, w którym dzieci odzyskają choć ułamek dzieciństwa.

Helene Hennemann była dla mnie prawdziwą bohaterką. Z miłości do rodziny zaryzykowała swoje życie, ale tak naprawdę, czy miała inne wyjście? Czy potrafiłaby żyć na wolności, nie wiedząc jakie są ich losy? Dzieci i mąż byli jej życiem i musiała o nich walczyć. W tych ciężkich nieludzkich warunkach, wśród chłodu, głodu, pragnienia i chorób, ona próbowała zachować swoją ludzkość i godność, nie poddawała się, chociaż to byłoby znacznie łatwiejsze. Miała dla kogo żyć, miała nadzieję, że historia jej rodziny nie może skończyć się tak tragicznie.

Przedszkole w Auschwitz brzmiało dla mnie jak kpina losu. Zwieźli tysiące osób do obozu, obdarli ich z człowieczeństwa, a teraz chcą zabawiać ich dzieci? Ale Helene sprawiła, że to przedsięwzięcie nie było ponurym żartem, ale odrobiną słońca i radości dla dzieci. W przeciwieństwie do baraków, w których mieszkały, w przedszkolu miały ciepło, zabawki, dodatkowe posiłki. Czy te przywileje zostały przyznane dzieciom zupełnie bezinteresownie?

Narracja Helene pełna jest truizmów, które jednak nabierają mocniejszego wydźwięku, gdy bierze się pod uwagę trudne życie bohaterki. Czasem wydawało mi się, że bohaterowie posługiwali się zbyt kwiecistym językiem jak na takie warunki, ich wyczerpanie i żal. Jednak tak naprawdę ciężko oceniać tę książkę, ciężko skupić się na czymkolwiek innym poza dużym ładunkiem emocjonalnym.

Mario Escobar pokazywał, że nawet w tym ciężkim życiu w obozie można przeżyć chwilę radości i celebrował tę chwilę. Głosem głównej bohaterki opisywał wydarzenia tak, że potrafiłam je sobie wyobrazić jako sceny filmowe. Taka chwila szczęścia wydawała się w tym miejscu tak nierealna, że nawet strażnicy tracili na chwilę swoje maski, czuli to samo, co ich ofiary. Za chwilę ciosem z karabinu w przypadkową osobę pewnie dodadzą sobie animuszu i wymuszą posłuch, ale te kilka sekund może pozwoliło im poczuć się jak człowiek, a nie jak żołnierz wypełniający rozkazy.

Śmierć w obozie koncentracyjnym bywała przypadkowa i nieprzewidywalna. Jeden człowiek mógł decydować o losach setek uwięzionych. Zły humor strażnika wymagał ofiary. Skromne racje żywności, tragiczne warunki sanitarne doprowadzały do chorób. Czy historia postaci z obozu koncentracyjnego mogła skończyć się dobrze? Nieco ponad 10% Cyganów przywiezionych do Auschwitz przeżyło pobyt tam. Ich opowieści dla potomnych na pewno były pełne łez i niedowierzania, że przeżyli, że akurat im się udało, bo Bóg, los albo przypadek sprawił, że mieszkali w innym numerze baraku, nie nie padli ofiarą złego humoru strażnika, że ominęły ich choroby.

Na uwagę zasługuje piękne i staranne wydanie książki, dobrze dobrane zdjęcie na okładce. Autor jako historyk z wykształcenia, postarał się o wiarygodność tej historii, bazował na tekstach źródłowych, a z tyłu książki umieścił kilka faktów dotyczących obozu koncentracyjnego w Auschwitz oraz plan obozu. Znalazł się także mini-słowniczek niemieckich wyrazów, żałowałam, że nie wiedziałam o nim w trakcie czytania.

„Kołysanka z Auschwitz” to jedna z tych trudnych historii podana w przystępnej formie, którą warto poznać. Żeby się płakać, żeby poczuć bezsilną złość na sprawców tych cierpień, żeby dziękować, że nie musieliśmy żyć w tamtych czasach.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Mario Escobar „Kołysanka z Auschwitz”

Tytuł oryginalny: „Canción de cuna de Auschwitz”
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska

Wydawnictwo Kobiece
Data premiery: 13.03.2019
Liczba stron: 240
ocena: 9/10 (wybitna)