Kaira Rouda „Ten jeden dzień” #przedpremierowo

ten jeden dzieńTo miał być ich dzień. Ten jeden dzień. I dwa kolejne. Ich cały wyjątkowy weekend. 
Wyjeżdżali do swojego domu nad jeziorem, bez dzieci, co już dawno im się nie zdarzyło. Chcieli mieć czas tylko dla siebie, celebrować swoją miłość, spędzać upojne chwile. Paul miał wszystko dokładnie zaplanowane i był z tego niezwykle dumny. Ale podróż powoli korygowała jego plany i nie wszystko miało być tak, jak sobie wymarzył, a jego słodka żona chwilami nie zachowywała się tak, jak zazwyczaj.

Nietypowa narracja, prowadzona przez mężczyznę od razu przypomniała mi inną świetną książkę (ale chyba nie zdradzę tytułu) i zaczęłam doszukiwać się drugiego dnia tej historii. Co nie przeszkodziło mi jednak w podziwianiu kreacji głównego bohatera: pewnego siebie mężczyzny sukcesu, zadowolonego z życia, świetnej pracy, ślicznej żony i ukochanych synków. Taki był zadowolony ze swojego planu idealnego dnia, nie chciał, by cokolwiek mu go zepsuło. I stopniowo zdradzał coraz więcej na swój temat, przy okazji opowiadając historię ich małżeństwa. Gładkie słówka i historia o miłości nie były w stanie zasłonić prawdy o nim, która powoli docierała do czytelnika.

Akcja książki została podzielona na rozdziały wskazujące kolejne godziny tego wspaniałego dnia. Wraz z mijającymi kilometrami, napięcie rosło. Odczuwali je główni bohaterowie, odczuwałam to razem z nimi. Mogłam być pewna, że ta historia dla jednego z nich zakończy się źle. Pojawiały się pierwsze podejrzenia, zastanawiałam się jedynie, kto mnie bardziej zaskoczy, kto ostatecznie będzie ofiarą. Paul wydawał się sprytny, Mia potulna. Po tylu latach małżeństwa powinni znać się nawzajem bardzo dobrze, wiedzieć, czego mogą się po sobie spodziewać. A może nie?

Mam problem z tą książką. Z jednej strony świetnie mi się ją czytało, tak mocno mnie wciągnęła, że czytałam ją w każdej wolnej chwili i skończyłam w ciągu dwóch dni, co już dawno mi się nie zdarzyło. Autorka pisała dobrze i lekko, potrafiła budować emocje i zainteresować czytelnika. Historia małżeństwa, dwójki ludzi, którzy powinni być dla siebie najbliżsi, to jak wyglądało ich życie i co umykało im wśród dobrze zaplanowanej codziennej krzątaniny, te wątki naprawdę jej się udały.

Z drugiej strony zbyt wiele rozwiązań byłam w stanie przewidzieć, dodam, że dość kluczowych rozwiązań (przydała mi się wiedza z innej książki, ale ponownie nie będę zdradzać z jakiej, bo zbyt wiele bym odkryła). Liczyłam jeszcze na jakieś mocne zakończenie, zwrot akcji, który zbije mnie z nóg i zaskoczy. Coś co sprawi, że moje domysły okażą się niesłuszne. Niestety, tego zabrakło. Może autorka zbyt wiele podpowiedziała, a może czytam zbyt wiele thrillerów, bo chociaż „Ten jeden dzień” nie był kopią żadnej mi znanej powieści, to pewne elementy zbyt łatwo naprowadziły mnie na właściwy trop. I kiedy skończyłam czytać, poczułam się rozczarowana, że po raz pierwszy zabrakło mi końcowego zaskoczenia, momentu, kiedy wszystkie puzzle wskakują nagle na swoje miejsce, tworząc misterną intrygę. W tej powieści puzzle chyba były z tyłu ponumerowane…

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.31

Kaira Rouda „Ten jeden dzień”

Tytuł oryginalny: „Best Day Ever”
Tłumaczenie: Agnieszka Walulik

Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 30.01.2018
Liczba stron: 350
ocena: 6/10 (dobra)