Anne B. Ragde „Kochankowie”

Neshov to niewielkie gospodarstwo położone w malowniczej części Norwegii. To też nazwisko rodziny, która od lat zamieszkiwała to miejsce. Rodziny pilnie strzegącej swoich tajemnic. Ale parę lat temu, po śmierci Anny i pojawieniu się Torunn, dorosłej córki jednego z braci, zmowa milczenia została przerwana. Saga rodziny Neshov zaczyna się od „Ziemi kłamstw” i proponuję, żebyś właśnie od tej książki zaczęła, żeby zrozumieć specyfikę tej rodziny, zanim sięgniesz po „Kochanków”.

Czas w Neshov płynął wolno, dla Torunn i Margido odmierzany kolejnymi pogrzebami. Torunn odnajdywała przyjemność w nowej rutynie, którą sobie stworzyła: praca z wujkiem w zakładzie pogrzebowym, urządzanie w Neshov, długie spacery z psem. Dla Tormoda czas płynął jeszcze wolniej, ale on nauczył się czerpać z tego przyjemność, doceniać to, czego przez tyle lat mu brakowało, cieszyć z odwiedzin najbliższych. Powracały dawno zapomniane wspomnienia, często bolesne.  Element szaleństwa jak zwykle wprowadzał Erlend i jego wesoła duńska gromadka, tym razem zaangażowana w dietę Krumme i remont ogromnej willi.

Anne B. Ragde oswaja rzeczywistość, dzieląc się z czytelnikiem nawet niezbyt estetycznymi szczegółami z codziennego życia bohaterów, czasem wręcz je celebrując. Zatrzymuje na moment czas w opisywanej scenie, co daje wrażenie, że życie w powieści toczy się wolniej, niż w naszym zagonionym świecie, że bohaterowie potrafią docenić to, co posiadają, nawet jeśli nie mają wszystkiego, jeśli nie wszystko układa się idealnie po ich myśli.

Chciałbym dobrze czuć się w tym, co robię na co dzień, bo takich dni jest w życiu najwięcej.*

Autorka oswaja także ze śmiercią, przybliżając kulisy pracy w zakładzie pogrzebowym. To zajęcie wymagające odporności: na ludzki ból, na widok zmasakrowanych ciał czy smród rozkładających się zwłok. Jednak nawet wiele lat praktyki nie pozwala zobojętnieć wobec śmierci, kiedy umiera maleńkie dziecko, czy ktoś bliski.

„Kochankowie” to też opowieść o starości. Która dla wielu jest utrapieniem z powodu słabości, braku samodzielności. Ale dla Tormoda mieszkającego w domu opieki, starość była wybawieniem. Jak wiele świadczy to o jego życiu, jakie musiało być dla niego nieznośne. Jednak najstarszy z rodziny Neshov mimo nudnej, monotonnej egzystencji, okazał się interesującą postacią. Wreszcie opisano najważniejsze wydarzenia z jego życia, chwile szczęścia, które doprowadziły go szybko na dno rozpaczy. Teraz, gdy czuł się bezpieczny i potrzebny, powróciły niechciane wspomnienia kilku chwil szczęścia i bardzo wielu upokorzeń.

„Kochankowie” okazało się wzruszającą powieścią obyczajową. To taka historia, przy której się odprężysz. Ale pomimo niezwykle wolnego tempa akcji, mimo niewielu znaczących wydarzeń i przewagi codziennego życia, mimo moich pewnych podejrzeń, autorce udało się mnie zaskoczyć i doprowadzić do łez. Los znów okazał się dla bohaterów przewrotny, w jednej chwili coś ofiarując, w następnej zabierając coś innego. Czy po tym ciosie rodzina Neshov ma jeszcze szansę się podnieść?

*cytat ze strony 66

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa 

Anne B. Ragde „Kochankowie”
Saga rodziny Neshov, tom 5

Tytuł oryginału: Liebhaberne
Tłumaczenie: Ewa M. Bilińska, Karolina Drozdowska
Wydawnictwo Smak Słowa
Data premiery: 19.09.2018
Liczba stron: 320
ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Saga rodziny Neshov:
1. Ziemia kłamstw
2. Raki pustelniki
3.  Na pastwiska zielone

4. Zawsze jest przebaczenie
5. Kochankowie