Alice Feeney „Czasami kłamię”

czasami kłamięAmber jest w śpiączce. Podobno miała wypadek samochodowy. Podobno wcześniej z kimś się pokłóciła. Nie pamięta tego. Unieruchomiona w łóżku, z bezwładnym ciałem i zamkniętymi oczami, może jedynie słuchać tego, co dzieje się w jej pokoju. Wiemy o niej tyle, ile sama zdradza od samego początku:

1. Jest w śpiączce
2. Jej mąż już jej nie kocha
3. Czasami kłamie…

Od początku wiadomo, że główna bohaterka może nie mówić prawdy. A jednak kiedy leżała bezbronna w szpitalu, szybko zapominałam o tej zasadzie i raz za razem łapałam się w sieć jej kłamstw. Doszłam do momentu, w którym chciałam wątpić w każde jej słowo, a wtedy część okazała się prawdą. Ciemną, pokręconą, niewyobrażalną, ale prawdą.

Główna bohaterka jest tu narratorką. Osobą, której zazwyczaj wierzy się bez zastrzeżeń. Autorka kazała czytelnikowi gromadzić fakty i składać tę historię z jej trzech relacji: pamiętnika dziesięciolatki, opowieści sprzed wypadku i po wypadku. Podczas czytania ciągle mnożyły mi się pytania: Które wydarzenia były istotne, a o których można było szybko zapomnieć? Które opowieści były prawdziwe, a które zmyślone? I jak wierzyć bohaterce, która sama przyznaje, że czasami kłamie?

Miałam problem, by poczuć sympatię do głównej bohaterki. Współczułam tej, która leżała w szpitalu  i nie wiedziała, jak się tam znalazła. Cały czas w śpiączce, słyszała głosy swoich bliskich, lecz nie mogła im dać znać, że jest z nimi. Mogła rozmyślać o swoim życiu, o czasie, którego nie da się poskromić. Tymczasem w jej szpitalnym pokoju odgrywały się znaczące sceny. Amber sprzed wypadku jest nieprzyjemną i antypatyczną kobietą. Gdy poczuła zagrożenie, zaczęła walczyć, chwytając się każdego sposobu, by jednak wygrać. Z jednej strony cierpiała, z drugiej – potrafiła być bezlitosna dla każdego, kto wszedł jej w drogę.

Jakby wbrew pogrążonej w śpiączce Amber, w powieści wiele się dzieje. Każda kolejna strona pozwala poznać ją lepiej, by potem po raz kolejny obedrzeć nas ze złudzeń. Rozdziały często urywane w najbardziej interesujących momentach, wzmagały napięcie.

Alice Feeney udało się wyprowadzić mnie w pole. Odkrywając historie z przeszłości Amber, tej bliższej i tej dalszej, nie miałam pojęcia, do czego mnie doprowadzą, przez co ciekawość nie pozwalała mi się zbyt często odrywać od lektury. Porażające zakończenie sprawiło, że po raz kolejny straciłam pewność i zaczęłam wątpić w kolejne słowa bohaterki, choć myślałam, że już dobrze poznałam jej charakter i to, do czego jest zdolna.

Podsumowując: zostałam wielokrotnie okłamana, na wszystko się nabierałam i… chcę jeszcze! To zdecydowanie udany debiut, będę czekać na kolejną książkę autorki.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Alice Feeney „Czasami kłamię”

„Sometimes I lie” – tłumaczenie: Agnieszka Walulik
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 25.10.2017
Liczba stron: 352
ocena: 7/10 (bardzo dobra)

.