Serena Burdick „Salon odrzuconych”

salon odrzuconychGdy Henri zniknął, Aimée Savaray pozostało tylko malarstwo. Podczas długich godzin sam na sam ze sobą, próbowała przekonywać samą siebie, że jej uczucia były niewłaściwe, że Henri na zawsze pozostanie jej bratem. Mimo, że rodzeństwem zostali dopiero, gdy państwo Savaray wzięli pod opiekę ośmioletniego chłopaka z Anglii. A teraz, zamiast zgodnie z wolą matki pozować do obrazu Eduarda Maneta, Aimée wolała uczyć się od niego malarstwa… Kiedy jej własny obraz zawisł podczas wystawy w Salonie des Beaux Arts, to nie duma sprawiła, że jej serce zabiło gwałtownie. Jak zaczarowana wpatrywała się w obraz innego malarza, a nadzieja mieszała się jej z niepokojem.

Ulica Le Peletier ma pecha. Po niedawnym pożarze Opery nowa klęska spada na tę dzielnicę. Otwarto u Durand-Ruela wystawę, która uchodzić ma za wystawę malarstwa. Ci tak zwani artyści określają się jako „nieprzejednani”, „impresjoniści”, biorą płótna, farby i pędzle, rzucają na chybił trafił kilka barw i podpisują.

Nie, to nie cytat z „Salonu odrzuconych” , to początek mojej prezentacji o impresjonizmie (i jednocześnie cytat z artykułu Alberta Wolffa w „Le Figaro”). Impresjoniści na początku nie mieli łatwo, ich prace nie były wystawiane razem z najlepszymi w Salonie des Beaux Arts (Sztuk Pięknych), dlatego otworzyli własny – Salon Odrzuconych.

Kobieta w czasach pięknej epoki też nie miała prostego życia. Jeśli nie chciała podporządkować się światu, którym rządzili mężczyźni, cierpiała, a potem i tak zostawała do tego przymuszana. Nie była panią swojego losu, czy ciała. I za błędy, które popełniała, płaciła drożej niż mężczyźni, choć przecież targała nimi ta sama namiętność.

Autorka przedstawiła losy bogatej francuskiej rodziny w Paryżu, w drugiej połowie XIX wieku. Akcja rozpoczynała się w 1870 roku, podczas wojny francusko-pruskiej i trwała przez osiem lat. Taki przedział czasowy przy stosunkowo niewielkiej objętości książki nie pozwolił na szczegółowe nakreślenie bohaterów, ale pozwolił dowiedzieć się o nich wystarczająco dużo, by zauważyć ich przemiany. A postaci pojawiające się w powieści okazały się niezwykle ciekawe, skrywające wiele tłumionych uczuć i tajemnic.

W tamtym okresie, podczas słynnej belle époque, czas biegł wolniej niż teraz, ale mimo tego, bohaterom trudno było dogonić szczęście. Konwenanse, dobre obyczaje, zakazy sprawiały, że nie mogli żyć, jak chcieli. Głęboko tłumili miłość, namiętność, pozostawała im ciągła tęsknota. „Salon odrzuconych” to w gruncie rzeczy smutna historia, o wiele mniej kolorowa, niż się spodziewałam. I zastanawiałam się, z czego wynikały decyzje, które tak bardzo zagmatwały życie bohaterów. Były poczynione  w dobrej wierze, czy z egoizmu? Kto dzięki nim miał być szczęśliwy, a kto ukarany?

Autorce udało się oddać klimat tamtej epoki, tworzyła trafne opisy miejsc, zachowań, ubiorów. Tłem powieści były wydarzenia historyczne: wojna francusko-pruska, kolejne wystawy w Salonie des Beaux Arts. Wiarygodność historii dodawała postać Edouarda Maneta, jednego z przedstawicieli impresjonizmu we Francji. Sama sztuka nie była tylko tłem, stała się ważnym elementem tej książki. Miłość i sztuka. Miłość do sztuki. Sztuka miłości. Tak w skrócie mogłabym opisać tę historię. „Salon odrzuconych” okazał się udanym debiutem Sereny Burdick, dobrą, odrobinę melancholijną powieścią. Dominowały smutek i tęsknota, a życie nie było takie pastelowe, jak chcieli je widzieć impresjoniści.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.

Serena Burdick „Salon odrzuconych”

Tytuł oryginału: Girl in the Afternoon
Tłumaczenie: Justyna Kukian
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data premiery: 22.02.2017
Liczba stron: 351
ocena: 7/10 (bardzo dobra)

a

Ostatnie recenzje: