Ronaldo Wrobel „Tłumacząc Hannah”

Tłumacząc hannahŻycie Maxa Kutnera, żydowskiego imigranta z Polski, było do bólu nudne i przewidywalne. Brazylia może nie przyjęła go gorąco, ale wystarczająco dobrze, by mógł bezpiecznie prowadzić swój mały zakład szewski, nie przejmując się tym, że świat powoli szykował się do kolejnej wojny. I gdyby nie został wezwany na policję i nie dostał propozycji nie do odrzucenia, pewnie dalej poddawałby się swej rutynie. Jednak odkąd został policyjnym tłumaczem listów pisanych w jidysz, jego życie zyskało nowy wymiar. A pełne ciepła i zachwytów listy wymieniane między dwoma siostrami sprawiły, że zakochał się w Hannah, jednej z nich. Miał od tej pory nowy cel – poznać tę niesamowitą kobietę.

Tym razem recenzję zacznę od narzekania, ale obiecuję, potem będzie lepiej! Na początku poczułam zniechęcenie. Bardzo ciężko czytało mi się tę książkę, drażnił mnie styl autora, narracja wydawała mi się być prowadzona w sposób chaotyczny, nie potrafiłam polubić, czy chociaż zrozumieć głównego bohatera. Żałowałam też, że dopiero gdy dotarłam do ostatnich stron powieści, zobaczyłam, że znalazło się tu miejsce na mały słownik jidysz, który ułatwiłby mi zrozumienie pojedynczych nieprzetłumaczonych słów. Na szczęście w trakcie czytania przestałam zauważać te niedogodności i dałam się porwać historii. Zachwyciłam się postacią Hannah, silnej kobiety, która wymykała się wszystkim kanonom. Muszę przyznać, że czytając opis książki nastawiałam się na powieść trochę innego rodzaju, myślałam, że inne aspekty tej historii będą podkreślone i wyeksponowane. Autorowi udało się jednak obronić swój koncept i zainteresować mnie pomysłem na intrygę.

Zaskoczyło mnie, jak wiele wątków i historii Ronaldo Wrobel zmieścił na tak niewielu stronach. Niektóre traktował pobieżnie, inne bardziej dogłębnie, tworząc obraz społeczeństwa, głównie żydowskiego, w latach 30. ubiegłego wieku. Zaniepokojenie służb państwowych i poszukiwanie potencjalnych niebezpieczeństw, zestawił z codziennymi problemami zwykłych ludzi. Żydzi zdawali sobie sprawę, że Brazylia nigdy nie będzie ich państwem, ale chcieli wieść tu swoje życie, bez uprzedzeń i brutalnej segregacji, bez strachu, że mogą stracić wszystko w wyniku jednego aktu prawa. Imigranci z różnych krajów tworzyli tu zwarte społeczeństwo, najczęściej obracające się we własnych kręgach, ale nie odrzucające miejscowej kultury.

Ogromną zaletą tej powieści jest jej nieprzewidywalność. Pierwsze strony zupełnie nie przygotowują czytelnika na to, co znajdzie w środku, czy na końcu książki. Życie po raz kolejny pokazało, że nie można go skatalogować, że od każdej zasady są wyjątki. Max mógł nigdy nie dowiedzieć się o Hannah i mógł nigdy nie przeżyć tych wszystkich gwałtownych emocji. Może byłby szczęśliwszy, gdyby nie miał za kim tęsknić? A może jego życie dzięki tej tęsknocie nabierało wartości?

Ronaldo Wrobel odkrywa przed czytelnikiem historyczne fakty, o który większość zapewne wcześniej nie słyszała. Pokazał gorącą Brazylię i mieszkające w niej żydowskie społeczeństwo, opisywał świat biedy i przepychu, strach przed nadchodzącą wojną. Zabierał na retrospektywne wycieczki do dawnej Polski i Europy Wschodniej, dając szansę na lepsze poznanie niektórych bohaterów, lecz nie odkrywał ich wszystkich tajemnic. I pozostawił mnie zastanawiająca się, czy ta smutna, lecz porywająca historia mogła zdarzyć się naprawdę…

13329528_1189860821058919_5529769885576498415_oRecenzja dla portalu DużeKa

Ronaldo Wrobel „Tłumacząc Hannah”

Tytuł oryginału: Traduzindo Hannah
Tłumaczenie: Wojciech Charchalis
Wydawnictwo: Bukowy las
Data premiery: 20.01.2017
Liczba stron: 263
ocena: 7/10 (bardzo dobra)

 

Ostatnie recenzje: